Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na polityce życie się nie kończy

Henryka Bednarska Michał Iwanowski
W minioną niedzielę wybraliśmy przedstawicieli województwa lubuskiego w parlamencie: 12 posłów i trzech senatorów
W minioną niedzielę wybraliśmy przedstawicieli województwa lubuskiego w parlamencie: 12 posłów i trzech senatorów
Jedni na Wiejskiej siedzą od kilku kadencji. Inni debiutują w parlamentarnych ławach. Jacy są jako politycy, społecznicy? Co robią "po godzinach"?

Zgasił światło w komitecie

JAN KOCHANOWSKI (poseł LiD) - 17.824 głosy
Ma 58 lat, gorzowianin, politolog, poseł trzech kadencji. W parlamencie jest już dziesięć lat! - Zdziwię się, jeśli Sejm zacznie pracować. W poprzednim była jazda na całego: jedzenie na mównicy, jej blokowanie, przynoszenie głośników. W ostatniej, dwuletniej, Lepper już się ucywilizował - opowiada poseł. Skończył Akademię Nauk Społecznych. Był szefem Ochotniczych Hufców Pracy, rozwiązywał komitet wojewódzki PZPR. Na początku lat 90. kierował bazą w Horteksie. Koledzy mówią o nim dusigrosz.

- Eee, raczej nierozrzutny. Nauczony jestem żyć skromnie. Trzeba szanować ciężko zarobione pieniądze. W różnym okresie zarabiałem różnie. Nie kapało z nieba - mówi. Pieniędzy nigdy nie żałuje na teatr. Jeszcze na studiach zaliczał każdą premierę. Z Sejmu też ucieka do teatru, bo to świetne oderwanie od politycznej rzeczywistości. To wtedy, jak uda się mu zdobyć bilet, a to nie jest proste, mimo dość wysokich cen.

- Jak wychodzę, widzę, że warszawiacy żyją normalnie, siedzą w pubach. Istnieje życie poza polityką - mówi. W Gorzowie odskoczni szuka na meczach. Najczęściej jest na piłce ręcznej, na koszykówkę chodzi, a bywa na siatkówce i żużlu.

Czuwa nad nim opatrzność

WŁADYSŁAW DAJCZAK (senator PiS) - 90.322 głosy
Ma 48 lat, mieszka w Strzelcach Krajeńskich, inżynier mechanik, od 17 lat prezes spółki komunalnej, radny sejmiku. Jako osoba wierząca zdobycie mandatu do Senatu uznaje za dotyk opatrzności. - Jeśli to, że mój brat jest biskupem, miało jakiś wpływ, mogę się tylko cieszyć - mówi.

Brat biskup Edward Dajczak z niepokojem czekał na wyniki. - W poniedziałek rano nie mogłem mu jeszcze nic powiedzieć, bo mandat ważył się między mną a panią Danielak. Gdy już wiedziałem, zadzwoniłem. Pogratulował mi - opowiada.

Mówi, że jego nazwisko też było znane: trzy razy startował do parlamentu i trzy raz do sejmiku. Od 17 lat jest prezesem spółki komunalnej w Strzelcach Krajeńskich. Przetrwał niejednego burmistrza. - Znam się na robocie, zrestrukturyzowałem zakład, który zawsze miał dobre wyniki. Nie było więc powodu, żeby mnie odwołać. No i nigdy nie wprowadzałem polityki do zakładu - tłumaczy trwanie na fotelu.

O sobie mówi, że jest normalnym skromnym facetem, który stara się wyciągnąć do ludzi pomocną dłoń. Ma w domu skarb - dwuletniego wnuka Oskara. Stara się z nim spędzać każdą wolną chwilę. Kiedyś dziwił się niepomiernie, gdy kolega ciągle opowiadał o wnuku. - Teraz go rozumiem. Oskar tchnął we mnie radość życia - mówi.

Menadżer i piekarz

BOGDAN BOJKO (poseł PO) - 12.205 głosów
Ma 48 lat, pochodzi i mieszka w Nowej Soli, absolwent tamtejszego Technikum Budowlanego. Skromny, milczący, nie wychyla się, rzadko zabiera głos. Trochę wbrew swoim cechom, reklamował się - wsparty przez Bronisława Komorowskiego - w kampanii jako "dynamiczny menadżer".

Skrupulatny i pracowity. Sam podkreśla, że nie opuścił ani jednego posiedzenia Sejmu i żadnej komisji sejmowej. Wżenił się w rodzinę nowosolskich piekarzy Grębowiczów, a zdaniem przyjaciół rodziny - piekarnia rozkwitła głównie dzięki pracowitości Bojki. Dzięki temu należy do najbardziej majętnych parlamentarzystów minionej kadencji (ma okrągły milion na koncie). Z taką fortuną można spocząć na plaży gdzieś w ciepłych krajach, albo poczuć niedosyt w biznesie i zająć się polityką.

Bojko wybrał to drugie. Był radnym Nowej Soli, ale zainwestował w kampanię parlamentarną i dwa lata temu wygrał z ponad 5 tysiącami głosów, głównie nowosolan. Kosztowało go to sporo nerwów i emocji. Kiedy dowiedział się, że został posłem, skwitował to stwierdzeniem: - Idę się wyspać.

W tym roku zwycięstwo przyszło już łatwiej: dostał drugie tyle głosów.

Charakterna babka

ELŻBIETA RAFALSKA (posłanka PiS) - 16.922 głosy
Ma 52 lata, gorzowianka, nauczyciel akademicki, senator, wiceminister pracy. Do Gorzowa się przykleiła. Dosłownie. W klasie maturalnej przyjechała tu ze Wschowy na mecz koszykówki. Wyszła na zewnątrz się ochłodzić i usiadła na ławce. Nie wiedziała, że świeżo pomalowanej. Nie było czym zmyć farby i później biegała po boisku z zielonymi pasami na nogach, rękach i spodenkach.

- To wcale nie było śmieszne - oburza się na chichot.
Już wtedy było wiadomo, że w Gorzowie będzie studiowała na AWF. Później pracowała na uczelni, w kuratorium i szefowała wydziałowi spraw społecznych w urzędzie wojewódzkim. Od 2002 r. wykładała na PWSZ, po czym wskoczyła do Senatu. Przez 11 lat była radną. W ciągłych rozjazdach, jak synowie grający w ręczną. Gdy ktoś współczuje jej mężowi tej nieobecności, on mówi, że rozmówca nie wie, co on ma. A ma wtedy... święty spokój. O pani senator mówią, że jest babą z jajami. - No dobrze, od zawsze byłam samodzielna, charakterna. Odbieram to jako komplement - mówi.

Babka, która czasami tęskni za kuchnią, bo gotowanie to dla niej terapia. - Dobrze gotuję, wkładam w to dużo serca, jak we wszystko, co robię - twierdzi. Nie tupie z nerwów. Wścieka się, jak czuje się bezradna i nic nie może zmienić. Nie chciałaby, żeby ludzie oglądali ją w takim stanie. Zrobiła już kilka awantur, łącznie z trzaśnięciem drzwiami. Dziw, że nie wyleciały. W Sejmie nie upatrzyła sobie jeszcze miejsca, na którym chciałaby siedzieć. - Najlepiej było zająć strategiczne, z dobrą widocznością na całą salę. Pewnie będzie ono obok Joanny Kluzik-Rostkowskiej - mówi. Czyli minister pracy, jeszcze ciągle szefowej pani poseł.

Wykształciuch Kaczyńskich

MAREK AST (poseł PiS) - 21.184 głosy
Ast w ogóle nie pasuje do PiS. Po pierwsze - wykształciuch, po drugie - inteligentny, po trzecie - kulturalny, po czwarte - człowiek kompromisu... Ale to Ast cieszy się największymi względami braci Kaczyńskich w naszym regionie. To Asta a nie Kazimierza Marcinkiewicza wychwalał Jarosław Kaczyński. To z nim Kaczyński występował na plakatach. Nie pomogło wtedy Astowi, który do Sejmu nie dostał się od razu. Wskoczył na Wiejską dopiero po roku kadencji w miejsce Marcinkiewicza, który musiał zrzec się mandatu. W międzyczasie Ast pourzędował sobie jako wojewoda lubuski, a w tym roku - jako lider listy - bez problemu wszedł do Sejmu.

To wszystko Ast zawdzięcza wierności braciom Kaczyńskim, z którymi zakładał Porozumienie Centrum, potem PiS. W poglądach jest stały. Ten 49-letni radca prawny przez blisko 15 lat urzędował jako burmistrz w oddalonej od centrów administracyjnych Szlichtyngowej. Za jego rządów gmina ani nie urosła w potęgę, ani nie podupadła. Ot, standardowe administrowanie. Bo taki też zdaje się być Ast: skrupulatny administrator i skromny legalista, ale bez polotu charakterystycznego dla samorządowców-menadżerów.

Ast nie ma w sobie wojowniczych zapędów, typowych dla polityków PiS. Gładko dogadał się z liderami lubuskiej PO, by zawiązać koalicję PO-PiS w sejmiku lubuskim. I wciąż zapewnia, że będzie tej koalicji bronić, w przeciwieństwie do Elżbiety Rafalskiej. Mieszka we Wschowie, żona jest pedagogiem pracującym w publicznej poradni. Mają stary dom, w którym - jak twierdzi poseł - gdzie nie spojrzeć, tam trzeba coś remontować. Wziął nawet pożyczkę sejmową na ten cel. Kasa jest. Ale czasu, by biegać po domu z młotkiem - nie będzie.

Skok w rok

WITOLD PAHL (poseł PO) - 14.135 głosów
Ma 46 lat, jest gorzowskim radcą prawnym, radnym miejskim. Buntuje się, gdy słyszy, że był zdominowany przez niedawnego szefa lubuskiej PO Jacka Bachalskiego. - Jacek był charyzmatyczny, ale często przy różnicy w poglądach każdy zostawał przy swoim. I do rękoczynów nie dochodziło - żartuje nowy poseł.

Z Bachalskim nawet się nie kłócił. Zresztą nie kłóci się z zasady, bo to "jak przyznanie się do przegranej". Politycznie rozkwitł w ostatnim roku. Najpierw został gorzowskim radnym, później szefem miejskiej PO, teraz wskoczył do Sejmu. Na wysokie trzecie miejsce na liście trafił, gdy władze partii nie zgodziły się na start Waldemara Szadnego, uznając go za, hmm, mało pracowitego posła. Ma więc Pahl co robić, by zmienić postrzeganie przez centralę gorzowskich parlamentarzystów. A wyjeżdżać do Warszawy będzie mu ciężko, bo żona nie lubi zostawać sama. Jest domatorką i tej chęci przebywania w domu nauczyła już męża.

- Jestem w wieku, gdy lubi się ciepełko kominka i kapcie. To coś, za czym tęsknię przez cały dzień pracy - przyznaje poseł. Zanim wystartował, długo rozmawiali o tym z żoną. Ostatecznie stwierdziła, że chce, by się realizował. A polityka stała się dla nowego posła żywiołem, któremu ulega. - Takim śmiertelnym wirusem - mówi.

Z powiatu na warszawskie salony

BOŻENA SŁAWIAK (posłanka PO) - 8.942 głosy
Ma 59 lat, mieszka w Sulęcinie, pedagog na emeryturze, radna sejmiku. Z ręką na sercu przyznaje, że się boi, czuje ściskanie w dołku. Tak jest, gdy pojawia się nowe. Ale starzy parlamentarni wyjadacze już jej powiedzieli, że pomogą. Podobne obawy towarzyszyły jej, gdy w 1999 r. miała zostać sulęcińskim starostą. - To był strach, czy poradzę - mówi.

Obejmowała urząd po latach wspólnej, sulęcińskiej walki o utworzenie powiatu. Bo na pierwszej mapie prof. Michała Kuleszy ich miasta nie było. Zanim zajęła urząd starosty, kierowała domem kultury, poradnią kulturalno-oświatową, klubem osiedlowym, pracowała w szkole. W 1980 r. rzuciła legitymacją PZPR (była w partii dwa lata) i z trudem znalazła pracę w bibliotece pedagogicznej, później w świetlicy. Po upadku komuny przewodnicząca Rady Miejskiej i radna powiatowa. Lata pracy w radzie, a wcześniej w kulturze, gdzie prowadziła imprezy sprawiają, że nie boi się mikrofonu i wystąpień.

- Od zawsze recytowałam wiersze na akademiach. Poezję uwielbiam do dziś, przy niej odpoczywam - przyznaje. Na hobby brakuje jej czasu, ale... zbiera słoniki. Ma dwie kochane córki i dwie jeszcze bardziej kochane wnuczki. - Same baby w domu - mówił jej mąż, gdy żył. Ma nadzieję, że w Warszawie pomoże jej doświadczenie samorządowca. Chce solidnie pracować, a to oznacza dłuższe przebywanie poza domem. Ktoś będzie więc musiał zająć się jej ulubioną jamniczką Funią. - Jak zawsze pomoże mi siostra - mówi.

Wykorzystał niepowtarzalną szansę

HENRYK MACIEJ WOŹNIAK (senator PO) - 140.123 głosy
Nie ma większego ,,pisarczyka'' wśród polityków. Media wręcz toną od jego opinii. W sprawach regionu i Gorzowa lubi wypowiadać się na każdy temat. - Czuję się humanistą, zamiłowanie do literatury, słowa wykształcił we mnie profesor ze szkoły średniej w Złocieńcu - tłumaczy ciągoty do pisania.

Ale oburza się słysząc, że ma parcie na szkło, czyli uwielbia występować w telewizji. - To mit. Po prostu jako szef Urzędu Skarbowego zacząłem wyjaśniać przepisy prawa - mówi o początkach kontaktów z dziennikarzami.

W urzędzie spędził dziesięć lat. Zapewnia, że nauczył się tam szacunku do prawa, ludzi i pieniędzy. Później był prezydentem Gorzowa i znów często widać go było w mediach. Podobnie w ostatnich dwóch latach, gdy był szefem sejmiku, regionalnego parlamentu - jak sam z namaszczeniem podkreślał. Funkcja, bardzo wysokie notowania PO sprawiły, że w tych wyborach stanął przed olbrzymią szansą wejścia do parlamentu. Po prostu: teraz albo nigdy. I się udało.

Przyznaje, że miał plan skoku do Warszawy, ale za dwa lata, bo wtedy normalnie kończyłaby się kadencja. - Z sejmikiem będę żegnał się ze łzami w oczach - mówi. Chwil wytchnienia szuka w ogrodzie. Bierze łopatę i kopie, kosi trawę. - Oddaję ziemi wszystkie złogi - mówi.

Młodzieżowiec po przejściach

BOGUSŁAW WONTOR (poseł LiD) - 11.658 głosów
Niektórzy pytają jak długo jeszcze 40-letni Wontor będzie kreował się na młodzieżowca? Zwłaszcza, że w kampanii 2005 r. Wontora wspierał w reklamówkach generał Jaruzelski, co młodych wyborców raczej mu nie przysporzyło. Ale w tej kampanii Wontor wyraźnie postawił na wizerunek sportowca (mimo ciążącej mu nadwagi) i młodzieżowca (mimo wieku). Grał kiedyś w ping-ponga i koledzy żartują, że stąd jego szybkie ruchy.

W kampanii wykonał ich kilka. Błyskawicznie, na finiszu kampanii skorzystał ze swojej funkcji szefa parlamentarnego zespołu ds. przestrzeni kosmicznej i zwołał w Zielonej Górze "kosmiczną" konferencję naukową. Wontor lubi łączyć sprzeczności. Ten zagorzały socjalista, wychwalający Kubę Fidela Castro, pochodzi - jak sam mówi - z katolickiej rodziny, gdzie nastawienie do lewicy było negatywne. Kiedyś się zbuntował i tak już mu zostało. Mama do dziś nie może mu tego wybaczyć. Choć na ścianach jego biura poselskiego roi się od fotografii papieży Jana Pawła II i Benedykta XVI.

Wontor momentami uchodzi za wojownika. Jak wtedy, gdy do upadłego walczył z nowym zarządem Radia Zachód, dopinając swego: przeprowadzono konkurs na członków zarządu. Ale sam o sobie mówi, że ma gołębie serce, podkreślając swoje liczne akcje charytatywne na rzecz ubogich dzieci: paczki na Mikołaja i letni wypoczynek. Mimo dojrzałego wieku, Wontor wciąż jest kawalerem. Na razie jego miłość to polityka.

Jurek budowniczy

JERZY MATERNA (poseł PiS) - 14.597 głosów
Ma 51 lat, inżynier budownictwa, zielonogórzanin. Prowadził własną działalność handlową (sklep i hurtownia materiałów biurowych). Obecnie firmę prowadzi mu żona. Budowlaniec z krwi i kości. W 1983 r. skończył organizację i zarządzanie w budownictwie, potem był kierownikiem budów kilku zielonogórskich przedszkoli. Wielkie lubuskie budowy IV RP - to jego konik. S3, A2, magistrala kolejowa ,,Odrzanka'', lotnisko w Babimoście - tymi pojęciami Materna najczęściej operuje.

Dziennikarze utyskują, że pytając Maternę o prowokacje CBA, w odpowiedzi i tak usłyszą o S3. Początkowo skromny i sprawiający wrażenie wystraszonego Materna, szybko nabrał odwagi. W tej kampanii bez żenady przedstawiał się jako najaktywniejszy poseł Ziemi Lubuskiej, czego nie mogli mu wybaczyć pozostali parlamentarzyści. Bo jakie są kryteria aktywności? I jakie efekty? Interpelacji złożył 14, wykazywał się m.in. w podkomisji do spraw ustawy o kompatybilności elektromagnetycznej. Ale wyborców jego aktywność przekonała, bo zdobył dwa razy więcej głosów niż poprzednio.

- Zasłużyłem na ten wynik, bo chyba nikogo nie zawiodłem. Startowałem z trzeciego miejsca i wyborcy musieli mnie znaleźć na liście, by zakreślić - komentuje Materna i zaraz dodaje swoją "oczywistą oczywistość": - Chcę kontynuować to, co zacząłem, czyli sprawy dróg, kolei, komunalizacji lotniska... Mimo tej aktywności Materna znajduje trochę czasu na swoje pasje: żużel i polowania. Ma dwóch synów, przed kilkoma laty tragicznie stracił córkę. Działa też w radzie parafialnej.

Fan bocianów

JÓZEF ZYCH (poseł PSL) 18.631 głosów
Ma 69 lat, radca prawny, zielonogórzanin. Parlamentarne ławy wyciera nieprzerwanie od końca lat 80. Prawdziwy sejmowy wyga. Był marszałkiem Sejmu, odznaczony francuską Legią Honorową.

Miłośnik ptaków, w domu ma całą masę ptasich atlasów, monet i zdjęć. Ostatnio reklamował się plakatem z bocianami. Niektórzy żartują, że gniazdo, jakie Zych uwił sobie w Sejmie, bynajmniej nie można nazwać bocianim. Bo od 19 lat go nie opuścił.

Przyrodnicze fascynacje udzieliły się jego córce - Małgorzacie, która jest doktorem biologii, specjalistą od owadów. Nie dziwne więc, że Zych szybko znalazł wspólny język ze Stefanem Niesiołowskim - profesorem "od owadów". Obaj spotkali się zaraz po wyborach, a Zychowi udało się przekonać Niesiołowskiego do swojego "konika", jakim jest batalia o zwiększenie wydobycia lubuskich złóż gazu i ulokowania w Zielonej Górze spółki wydobywczej. Na tym koniku Zych jedzie od dawna, teraz wsparty przez kolegów z PO. Może więc wreszcie załatwi sprawę.

Lubuski ludowiec ma do siebie dystans. Nie zbiły go z tropu nawet słynne lapsusy, wygłoszone z trybuny sejmowej, jak np. - Nie po raz pierwszy staje mi... wypada mi stanąć przed Wysoką Izbą.

Samochodziarz z rowerem

MAREK CEBULA (poseł PO) - 5.734 głosy
Jego znajomi mówią, że Cebula potrafi nagle opuścić ważne spotkanie, wsiąść na rower, by po godzinnej przejażdżce wrócić na spotkanie i konferować dalej. Nowy poseł z Krosna Odrz. po prostu lubi aktywność. Lubi też niezależność, dlatego w swoim zawodzie (jest inżynierem leśnictwa) długo nie popracował. Przy swoim domu otworzył warsztat samochodowy, sprowadzał z Zachodu używane auta, remontował i sprzedawał. Sam jeździ ciągle innym.

Cebula ma 42 lata, pochodzi z Gubina, ale swoją aktywność poświęcił Krosnu. Tutaj ma swój klub radnych w radzie miejskiej. Sam kandydował rok temu na burmistrza i o mały włos nie wygrał. Prowadził nowoczesną, jak na Krosno, kampanię. Po mieście jeździła gigantyczna cebula na lawecie, jego sympatycy przypinali sobie do odzieży cebulkę-dymkę, Cebula częstował wyborców zupą cebulową. Zjednał sobie głównie młodzież. Jego stowarzyszenie Skarpa, jako jedyne w Krośnie, zdobyło dotąd fundusze unijne, dzięki którym w regionie kilkanaście osób założyło własną działalność gospodarczą.

Mówią o nim, że nigdy się nie poddaje. I nie poddał się. Bezskutecznie walczył o mandat poselski w 2005 r. Od tego czasu dwoił się i troił. I wystartował ponownie. A skoro o cyfrach mowa - startował z 13. pozycji na liście. Krosno nie miało swojego posła od ponad 20 lat. Żona jest nauczycielką biologii w szkole. Aktywność Cebuli sprawia, że prawie nie ma go w domu. Teraz tym bardziej nie będzie. Co na to żona? Przyjaciele rodziny mówią, że narzeka. Co więcej, po tym jak Cebula został posłem, wśród jego młodych sympatyczek w Krośnie zaczęło krążyć hasło: "Cebulę chętnie przytulę". Co na to żona?

Barbarzyńca z desantu

STEFAN NIESIOŁOWSKI (poseł PO) - 69.385 głosów
Ma 63 lata, mieszka w Łodzi, profesor biologii, dotychczasowy senator PO. Żona Anna jest okulistką, córka Joanna jest adwokatem. W latach 70. więziony za próbę obalenia ustroju, w latach 90. współzałożyciel ZChN.

Powszechnie znany w kraju, "spadochroniarz" rzucony do zielonogórskiego okręgu wyborczego, by podbić wynik PO. I faktycznie podbił, zdobywając rekordową w historii okręgu liczbę głosów. Związki z naszym regionem miał takie, że - jak sam podkreślał - na Ziemi Lubuskiej dawno temu w ramach pracy naukowej badał... meszki w dolinie Warty. Ale nie martwi się tym, bo twierdzi, że ta kampania nie ogniskowała się wokół spraw regionu, ale wokół pomysłu na Polskę.

Słynie z żywiołowych i niekonwencjonalnych wypowiedzi. Stąd na tle innych powściągliwych polityków PO uchodzi za "barbarzyńcę".

Dzięki swej wyrazistości Niesiołowski sprawdził się w kampanii. Pokazał, że PO bita w prawy policzek, nie zamierza nadstawiać lewego. Czy teraz sprawdzi się w sejmowym działaniu? Wraca do Łodzi. Spośród całej plejady lubuskich posłów, jest jedynym, który ma szanse stanąć na czele klubu parlamentarnego PO.

Włókiennik od nieruchomości

BOŻENNA BUKIEWICZ (posłanka PO) - 28.420 głosów

Ma 55 lat, pochodzi z Żar, mieszka w Zielonej Górze, prowadziła agencję obrotu nieruchomościami, była radną miasta, a od 2005 r. posłanką. Od czerwca br. jest przewodniczącą lubuskich struktur PO. Bukiewicz to córka rzemieślnika, której początkowo udzieliło się ojcowskie zacięcie. Zrobiła bowiem egzamin czeladniczy na fotografa.

Z wykształcenia jest konstruktorem maszyn włókienniczych, pracę magisterską pisała na temat punktowego farbowania włóczki. Pracowała w stacji uzdatniania wody, ale najlepiej poczuła się, gdy założyła własną agencję obrotu nieruchomościami. Przedsiębiorczości wraz z mężem uczyła się w latach 80. w USA. Teraz, kiedy PO rządzi w kraju i regionie, Bukiewicz staje się główną "kadrową", choć jak dotąd dobór kadr nie idzie jej najlepiej. Typowanego przez siebie marszałka Krzysztofa Szymańskiego chciała odwołać po kilku miesiącach, ale zrobiła to tak nieudolnie, że radni PO powiedzieli "nie" i z marszałkiem musiała się dogadać.

Ma żywiołowy temperament. A to sprawia, że jest zmienna jak typowy polityk. Swoje kampanie zawsze robi po amerykańsku, czyli w taki sposób, by wyborcy nabrali pewności, że jej zwycięstwo jest nieuchronne. W kampanii parlamentarnej to zadziałało. Ale rok temu w wyborach na prezydenta Zielonej Góry - przeliczyła się. Już rozdawała wiceprezydenckie posady, ale wyborcy w drugiej turze wybrali jej rywala.

Naśladowca dziadka

STANISŁAW IWAN (senator PO) - 136.153 głosy
Zielonogórzanin z wyboru, wrocławianin z urodzenia. Rodzina pochodzi z Podkarpacia. Jego największym autorytetem jest dziadek, którego nie zdążył poznać. Nazwiskiem dziadka - żołnierza AK - nazywane są ulice na Podkarpaciu, jako że brał udział w wojnach 1920 i 1939 r., a po wojnie skazany na śmierć przez komunistyczne władze i stracony w 1951 r.

- To postać dziadka pchnęła mnie do działalności politycznej - wyznaje dziś Iwan, z wykształcenia doktor nauk technicznych. Jako naukowiec zielonogórskiej WSI, zakładał Solidarność. W latach 1989-92 przebywał na kontrakcie w Algierii, wykładał na tamtejszych uniwersytetach w Oranie i Saidzie. Biegle mówi po francusku.

Był m.in. dyrektorem Lubuskich Fabryk Mebli w Świebodzinie, a w czasie rządów AWS - wojewodą lubuskim. Jest szefem Lubuskich Zakładów Energetyki Cieplnej w Zielonej Górze. By z tego nie rezygnować, chce być senatorem niezawodowym. - Chyba, że nie dam rady - mówi. Ostatnio kandydował na funkcję marszałka lubuskiego. Radny sejmiku z PO. Z żoną Anną związany jest od 34 lat. Mają troje dzieci.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska