MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Przygasili strażaków

Dariusz Chajewski
Grzegorz Marcinowicz i Edward Kaliciak z OSP w Kolsku martwią się o przyszłość jednostki. Stałej pracy nie ma więcej niż połowa czynnych strażaków
Grzegorz Marcinowicz i Edward Kaliciak z OSP w Kolsku martwią się o przyszłość jednostki. Stałej pracy nie ma więcej niż połowa czynnych strażaków fot. Paweł Janczaruk
Wójtowie będą mogli płacić ekwiwalent za akcje gaśnicze tylko tym ochotnikom, którzy mają stałą posady. Dla wielu gmin jest to katastrofa. Druhowie nie będą palić się do pożarów.

Henryk Matysik, wójt Kolska, tylko się złapał za głowę. Z pisma, które znalazł przedwczoraj na biurku dowiedział się, że nie będzie mógł płacić ekwiwalentu za udział w akcjach strażakom ochotnikom, którzy nie mają stałej pracy.

- Już teraz mam problemy ze skompletowaniem ekip gaśniczych - tłumaczy. - Tymczasem w gminie takiej jak moja na ochotniczej straży opiera się wszystko. Od ognia po walkę z szerszeniami.

Jak żartują ochotnicy z Kolska zanim zawodowa straż pokona kilkadziesiąt kilometrów z Nowej Soli nie ma już o co drabiny oprzeć.

Tylko dla etatowych
Dotychczas Matysik płacił swoim ochotnikom 10 zł za godzinę akcji. Rocznie wydawał 3 tys. zł, ale jak twierdzi było warto. Podobnie jak opłacało się inwestować w strażaków ochotników. Ostatnio jednak resort spraw wewnętrznych i administracji stwierdził, że ekwiwalent będzie przyznawany jedynie strażakom pracującym na etatach, którzy specjalnie dla akcji zwalniali się z pracy. W praktyce oznacza to odebranie diet bardzo wielu druhom ochotnikom, wśród których gros stanowią rolnicy, bezrobotni, czy nieletni...

.

- U nas na etatach pracuje najwyżej połowa aktywnych strażaków - dodaje Grzegorz Marcinowicz zastępca prezesa OSP z Kolska. - Poważnie boję się o to, czy znajdziemy ludzi na akcje, ilu ich przybiegnie słysząc syrenę. Oczywiście nie gasimy dla pieniędzy, ale te pieniążki były chociaż na wodę mineralną.

Strażak ochotnik Ryszard Bukowski uważa, że owe 10 zł to była pewna motywacja do ponoszenia ryzyka, które przecież często jest znaczne. Z pewnością nie będą się już na akcje tak spieszyli. Martwi się także naczelnik kolskiej OSP Edward Kaliciak. Na ostatnie mistrzostwa powiatu wystawili kilka drużyn, a były gminy, które nie zebrały żadnej... Kolejne zmiany przepisów skutecznie gaszą społecznikowski zapał.

Dziecko z kąpielą

Prezes lubuskich strażaków Edward Fedko przyznaje, że w jednostkach panuje - delikatnie mówiąc - kryzys kadrowy. Wielu młodych wyjechało z Polski za chlebem, inni wolą nie ryzykować posady zwalniając się na akcje gaśnicze. Jak dodaje Mieczysław Zaguła z Nowego Miasteczka kiedyś gdy słychać było syrenę przybiegało tylu strażaków, że było można kilka ekip zmontować. Teraz bywa, że nie ma kompletu.

- Niedawno, podczas zjazdu wojewódzkiego, rozmawialiśmy o ekwiwalentach w kontekście podpaleń, których sprawcami byli ochotnicy - dodaje Fedko. - Była na przykład propozycja, aby ekwiwalent wypłacał pracodawca, a później byłby refundowany. Jednak co zrobić z rolnikami i bezrobotnymi? Nowe ustalenia rzeczywiście mogą mieć wpływ na skuteczność i mobilność naszych jednostek, szczególnie tych wpisanych do krajowego systemu ratowniczo-gaśniczego.

Wójt Matysik, podobnie jak jego koledzy samorządowcy, nie rozumie nagłego uaktywnienia się ministerstwa, zwłaszcza że pieniądze pochodziły z budżetów gmin. Jeśli rewolucję wprowadzono jako oręż walki ze strażakami - podpalaczami to... właśnie wylano dziecko z kąpielą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska