Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zainwestujmy w winorośl!

Krzysztof Fedorowicz
Dlaczego miasto miałoby zainwestować w winnice w okolicach Zaboru? Bo ta uprawa się tutaj udaje i Zielona Góra może na tym skorzystać!
Dlaczego miasto miałoby zainwestować w winnice w okolicach Zaboru? Bo ta uprawa się tutaj udaje i Zielona Góra może na tym skorzystać! Fot. Mariusz Kapała
Setki hektarów zielonogórskich winnic to zamierzchła historia, inna epoka. Ale od kilku lat na Wał Zielonogórski wraca winorośl.

To zjawisko nie tylko trzeba zauważyć, ale też wspierać. Pracy winiarzy nie widać na folderach. O odradzających się winnicach urzędnicy mówią rzadko. Tymczasem w Europie winorośl jest znakiem reklamowym. Chwalą się nią samorządy, które propagują i kreują rozwój winiarstwa - w interesie społeczności lokalnej i swoim.

Winnice są kołem zamachowym przemysłu turystycznego. Powstają przy nich restauracje, hotele, gospodarstwa agroturystyczne. Tak jest na południu Europy. Albo u naszych sąsiadów zza miedzy - na Morawach czy nad Renem.

Takiego zainteresowania winoroślą nie przejawiają władze Zielonej Góry. Nie mają pomysłu, jak odrodzenie winiarstwa wykorzystać. Samorządowcy myślą o wycince lasów pod strefę przemysłową, a nie dostrzegają naturalnego bogactwa, które tkwi w tej na pozór wątłej roślinie. By dostrzec jej siłę, proponuję naszym politykom wycieczkę w okolice Świdnicy, Cigacic czy Zaboru. W Łazie, gdzie przed trzema laty założyłem plantację, winnice wyrastają jak grzyby po deszczu. Z uwagi na rzeźbę terenu ktoś te okolice nazwał niedawno zielonogórską Toskanią.

.

Tradycyjny zielonogórski obszar uprawy winorośli nigdy nie zamykał się w granicach miasta, a - jak przekonuje Julian Simonjetz, który urodził się w Zaborze w 1927 roku - większość surowca, z którego korzystały bezpośrednio przed wojną zielonogórskie winiarnie pochodziła właśnie z tych okolic.

Gesty władz Zielonej Góry w stosunku do winnic i samych winiarzy są czysto symboliczne. Miasto nawet nie wie, co zrobić z bagażem tradycji (przykładem niech będzie żenujące święto zwane Winobraniem). Fatalnie świadczą o gospodarzu skwery i ronda, na których winorośl tonie wśród chwastów...

Jak samorząd może wpłynąć na rozwój winiarstwa? W uprawie krzewów winnej latorośli bardzo ważnym czynnikiem jest odpowiednie stanowisko. Na najlepiej nasłonecznionych zielonogórskich stokach wyrosły osiedla mieszkaniowe, jednak poza miastem są jeszcze ziemie pozostające w zasobach skarbu państwa, które świetnie nadają się pod tę roślinę.

Wspaniałe opadające w kierunku południowym i południowo-zachodnim wzgórze leży między Łazem i Zaborem. Prawie 50 hektarowy pas ziemi należy do Agencji Nieruchomości Rolnych, która zwleka ze sprzedażą.

Wyobraźmy sobie, że władze Zielonej Góry kupują grunt, dzielą go na działki, które oddają w użytkowanie ludziom, którzy chcą zająć się produkcją wina z własnych winogron. Ręczę, że chętni się znajdą! Janusz Kubicki myślał o zakupie gruntu pod strefę przemysłową poza miastem - dlaczego nie miałby go kupić pod winnice?

Miasto na pewno na tym skorzysta - tradycje ożyją! Będzie co pokazać przyjezdnym! Do podobnych winnic na Węgrzech klucze mają urzędnicy właśnie po to by oprowadzać po nich turystów i delegacje z zaprzyjaźnionych miast. (Naprawdę tak jest, to nie fikcja!)

Dlaczego zainteresowani sami nie zakupią tej ziemi? Bo żaden z nas nie ma takiej kasy, by założyć tak ogromną plantację. Jestem też przekonany, że urzędnikom byłoby łatwiej dogadać się z agencją niż samym winiarzom.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska