Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To będą drogi nie tylko dla koni

Dariusz Chajewski
Jeździec na koniu to dla wielu interesujący widok. Ale leśników często przyprawia o ból głowy. Jeśli nie będzie wyznaczonych szlaków, konie nadal będą niszczyć leśne ścieżki.
Jeździec na koniu to dla wielu interesujący widok. Ale leśników często przyprawia o ból głowy. Jeśli nie będzie wyznaczonych szlaków, konie nadal będą niszczyć leśne ścieżki. fot. Tomasz Gawałkiewicz
Leśnicy do jeźdźców już nie strzelają. Jednak i jedni, i drudzy, podobnie jak działacze PTTK, czekają aż za dukty dla koni wezmą się w końcu urzędnicy.

Ten spór trwa od lat. Od czasu, gdy w okolicy zaczęły powstawać stadniny. Żeby jazda na rumaku sprawiała przyjemność, musi być też dla niego droga - bo ileż można krążyć po wybiegu. Jednak na końskie wycieczki zaczęli narzekać leśnicy. Ich zdaniem, konie niszczyły leśne drogi. Doszło do kilku awantur - nawet z celowaniem w jeźdźców z flinty. Według właścicieli stadnin, sytuacja jest nadal co najmniej absurdalna. Piszemy o turystyce aktywnej, chwalimy się stadninami, w folderach pokazujemy jeźdźców na tle lasów, a goście nie mają gdzie jeździć.

Postawić znaki

Zbigniew Biliński z Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Zielonej Górze tylko rozkłada ręce. Piłeczka nie jest teraz po stronie leśników. Już wcześniej zadecydowano, że okolice naszego miasta mają stać się modelowym rozwiązaniem tego problemu, do starostwa trafiły przeznaczone na ten cel unijne pieniądze. Dwa tygodnie temu miało odbyć się spotkanie wszystkich zainteresowanych, ale do siedziby leśników nikt nie przyszedł.

- Teoretycznie powinniśmy już w ubiegłym roku zamknąć drogi przed końmi - dodaje Biliński. - Ale nie chcemy doprowadzić do zaognienia sytuacji i cierpliwie czekamy. Nasze nadleśnictwa przygotowały wstępne plany. Znakarze PTTK muszą teraz dokonać ostatecznych ustaleń, wyznaczyć dokładny przebieg trasy, oznakować. Trzeba także dogadać się z właścicielami gruntów, które do nas nie należą, a przez które dukty również by biegły.

Połączyć trasy

Także Beata Musiałowska, znakarz, czyli osoba zajmująca się wyznaczaniem tras, przyznaje, że czeka już z niecierpliwością, aż będzie mogła ruszyć do pracy. Dlaczego sprawa się odwleka? Jak tłumaczy, jest to najprawdopodobniej wynik zmian na stanowisku dyrektora departamentu turystyki w urzędzie marszałkowskim.

- Najważniejsze, że właściciele stadnin dogadali się z leśnikami - dodaje. - Teraz czekamy na hasło i w teren ruszy kilka zespołów znakarskich. To bardzo ważne, przecież teraz jest moda na turystykę konną.

W najbliższej okolicy Zielonej Góry powstanie około 300 km duktów. Na wschód będą sięgały do Odry, na zachodzie do Bronkowa, Nowogrodu Bobrzańskiego, na południu do Ochli i Drzonkowa. Będą dwa rodzaje szlaków. Z jednej strony - w najbliższej okolicy stadnin, z drugiej - szlaki dla ambitnych koniarzy, którzy chcieliby uprawiać turystykę prawdziwie wędrowną. W planach jest powiązanie takich szlaków w całej Polski i nie tylko, w sieć, dzięki której będzie można wędrować setkami kilometrów.

- Teraz znakujemy podobne szlaki w okolicy Przemętu, tuż przy granicy naszego regionu - dodaje. - Ideałem byłoby powiązanie ich z okolicami Zielonej Góry.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska