Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Porwał żonę ze szpitala

Danuta Kuleszyńska
Oddział XVI żeński, na który trafiła Bożena W. jest zamykany na klucz. To te drzwi sforsowała rodzina uprowadzając ją ze szpitala.
Oddział XVI żeński, na który trafiła Bożena W. jest zamykany na klucz. To te drzwi sforsowała rodzina uprowadzając ją ze szpitala. fot. Bartłomiej Kudowicz
Bożena myślała, że w szpitalu tylko porozmawia z lekarzem. Tymczasem wykręcono jej ręce, pasami przypięto do łóżka, założono pampersa... Następnego dnia mąż zjawił się z odsieczą.

Tak Bożena mówi o swoim "powitaniu" na oddziale: - Wykręcili mi ręce i siłą zawlekli do sali. Pielęgniarka dała zastrzyk, a potem zostałam pasami przypięta do łóżka. Nie pozwolili nawet skorzystać z toalety, tylko jak dziecku założyli pampersa. Takiego upodlenia nigdy nie przeżyłam.

Bożena jest kierowniczką w markecie. Elokwentna, zadbana, elegancka. Sprawia wrażenie cierpliwej, spokojnej i zrównoważonej. - Ale nie zawsze taka jestem - przyznaje. Półtora roku temu psychiatrzy rozpoznali u niej chorobę afektywną dwubiegunową, epizod hipomanii. Bożena mówi o tym bez wstydu. Bo wstydzić się nie ma czego. - W końcu każdego może ta choroba dopaść - tłumaczy. - Zwłaszcza jak się dużo pracuje.

A Bożena pracuje ponad siły. Po 16, 18 godzin dziennie. Tryska energią, jest szczęśliwa i wszystko wydaje się takie proste. Ale potem przychodzi zmęczenie, znużenie i niechęć do życia. Wpada się w dołek, wszystko zaczyna denerwować. Najmniejsza rzecz urasta do rangi problemu. - Nawet ze sobą wytrzymać się nie da - mówi.

To przez ten horror

Choroba wzięła się ze znęcania. Tak przypuszcza Bożena. Mąż zamykał ją w domu na klucz, kopał, rzucał o ściany, wyzywał od najgorszych. - Kiedyś na ulicy przystawił mi do głowy pistolet - wspomina. - Skąd go miał? Nie wiem... Był ochroniarzem na dyskotece.

Ten horror trwał 15 lat. W końcu zawinęła córkę w kocyk i uciekła z domu. Od trzech lat jest szczęśliwą żoną Pawła. Ale uraz z przeszłości pozostał. - Ten horror przypłaciłam zdrowiem - mówi. - I dziś ponoszę tego konsekwencje.

Półtora roku temu trafiła do szpitala psychiatrycznego w Ciborzu. To wtedy lekarze stwierdzili u niej chorobę afektywną. - Od tamtej pory chodzę na konsultacje do lekarzy - przyznaje. - I żyję jak na huśtawce. Nastroje zmieniają się jak w kalejdoskopie. Raz jestem szczęśliwa, innym razem zdołowana. Bywa, że wpadam w złość. A nawet w histerię.

Wyjęta z rzeczywistości

Histeria dopadła ją ostatnio. Kłóciła się z mężem. - Jeśli wyjdziesz, skoczę z okna - zagroziła. Paweł wystraszył się, wezwał policję, a policja pogotowie. - Kiedy przyjechali, Bożenka już była spokojna - opowiada. - Ale lekarz uznał, że powinna porozmawiać z psychiatrą. A że była to sobota, zaproponowali, że zawiozą ją do Ciborza.

- Wzięłam całą dokumentację z mojego poprzedniego pobytu i spokojnie wsiadłam do karetki - dodaje Bożena. - Nie miałam zamiaru zostawać w szpitalu. Chciałam tylko porozmawiać z lekarzem. Sądziłam, że za godzinę, dwie wrócę do domu. Byłam naprawdę spokojna.
Paweł pojechał za żoną swoim samochodem.

W izbie przyjęć dyżur miała psychiatra Anna Pisarczyk. - Nie rozmawiała ze mną, tylko od razu zaczęła wypisywać skierowanie na oddział - opowiada Bożena. - Powiedziałam, że nie wyrażam zgody na zostanie w szpitalu. Ale ta pani o niczym nie chciała słyszeć.

- Ja też przekonywałem i prosiłem, żeby żonę wypuścili - dodaje Paweł. - Ale nic z tego.
Bożena trafiła na oddział żeński XVI. Tu drzwi zamykane są na klucz, a w oknach - kraty.
- Zażądałam widzenia z psychiatrą. Przyszedł doktor Gwizda i powiedział, że jestem najbardziej uciążliwą pacjentką. I dodał, że lekarz zbada mnie dopiero w poniedziałek. Czułam się jak wyjęta z rzeczywistości. Prosiłam męża, by mnie ratował.

Paweł pojechał po teściową. Wieczorem wrócili do Ciborza. Ale pertraktacje z lekarzem niczego nie dały. - Uparł się, że Bożenka zostanie na oddziale. A potem wezwał policję, żeby mnie i teściową wyrzucili ze szpitala. Byliśmy w szoku.

Jakby zgwałcono mózg

Wtedy zaczął się kolejny horror. Tak mówi Bożena. - Siłą oderwali mnie od męża i zawlekli do sali. Paweł ratuj, krzyczałam. I płakałam. Dostałam silny zastrzyk, przywiązano mnie pasami do łóżka. Nie pozwolono nawet pójść do toalety. Pielęgniarka założyła mi pampersa. Takiego upokorzenia jeszcze nigdy nie przeżyłam. Podeptano moją godność.

W niedzielę rano w odwiedziny przyjechał mąż, matka, dwaj bracia i narzeczona jednego z nich. Lekarzowi powiedzieli, że szpital w Ciborzu jest duplikatem szpitala z filmu "Lot nad kukułczym gniazdem". I postanowili uprowadzić Bożenę. - Gdy pielęgniarka otwierała drzwi, szwagier przytrzymał ją za ręce, a ja wypchnąłem żonę na zewnątrz. Uciekliśmy do samochodu i bocznymi alejkami wróciliśmy do domu.

Bożena mówi, że od tamtej pory szpital śni jej się po nocach. Że jest w nim więziona, że próbuje wyłamać kraty w oknie. - Czuję się, jakby zgwałcono mój mózg, jakby ktoś na mnie narzygał - dodaje.

Napisała skargę do rzecznika praw pacjenta przy szpitalu. Odpowiedzi jeszcze nie dostała. Napisze skargę do prokuratury. Bo uważa, że: została zatrzymana w szpitalu wbrew woli, że psychiatrzy źle ją potraktowali, że sfałszowali dokumenty...

Lekarze nie chcieli rozmawiać z gazetą.

Bez zastrzeżeń

W zeszłym roku do NFZ trafiły dwie skargi na szpital w Ciborzu. Jedna z nich dotyczyła warunków przebywania pacjentów na oddziale terapii uzależnień. NFZ przeprowadził kontrolę, ale w tym czasie oddział był w remoncie. - Kontrolowaliśmy także zasadność leczenia pacjentów i warunki wykonywania świadczeń - mówi Stanisław Łobacz, zastępca dyrektora d.s. medycznych w Lubuskim NFZ. - Nie stwierdziliśmy żadnych rażących uchybień. Dokumentacja medyczna była prowadzona prawidłowo.

W tym roku jest tylko jedna skarga. Właśnie Bożeny W. - Poinformowaliśmy tę panią o przysługujących jej prawach - dodaje dyrektor.

PS Imiona i inicjał bohaterów zostały na ich prośbę zmienione.

(fot. fot. Bartłomiej Kudowicz)

DECYZJA BYŁA SŁUSZNA

Rozmowa z Wioletą Giemza-Urbanowicz, dyrektorem do spraw medycznych Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Ciborzu.

- Czy człowieka można zatrzymać w szpitalu psychiatrycznym wbrew jego woli? - Tak. Od 13 lat funkcjonuje ustawa o ochronie zdrowia psychicznego i ubolewam, że świadomość tej ustawy jest niska, nawet wśród lekarzy rodzinnych i pogotowia.
- Dlaczego lekarka, która przyjmowała Barbarę W. do szpitala, nawet jej nie zbadała? Nie zrobił tego również lekarz na oddziale. - Na temat pacjentki nie będę się wypowiadała, nawet gdyby upoważniła mnie na piśmie. Informowanie mediów o stanie zdrowia pacjenta nie leży w jego interesie. Decyzję o zatrzymaniu tej osoby na oddziale podjął lekarz na podstawie obserwacji, zbadania stanu psychicznego oraz analizy dokumentacji medycznej. I była to decyzja słuszna.

- Kobieta oskarża lekarzy o sfałszowanie dokumentacji. - Nie ma czegoś takiego, żeby dokumenty były sfałszowane. A jeśli pacjent ma takie podejrzenia, może sprawę skierować do prokuratury. Pacjent wobec którego stosuje się przymus, nie będzie wyrażał się pozytywnie o lekarzu.

- Ta pani była ponoć spokojna, nie podano jej żadnych leków, lekarze nie interesowali się jej stanem psychicznym. Po co wobec tego została zatrzymana? - Diagnostyka w psychiatrii polega na obserwacji pacjenta. I nie tylko lekarze tym się zajmują, ale personel średni także. Mogło i tak się zdarzyć, że pacjentka nie wymagała podawania leków.

- Rodzina chciała zabrać ją do domu na własną odpowiedzialność. Gotowi byli nawet podpisać stosowne oświadczenie. Mąż tej pani uznał, że jej pobyt w szpitalu w takiej sytuacji tylko pogorszy stan zdrowia. - A czy ktoś w rodzinie jest psychiatrą? Decyzję w sprawie przymusowej obserwacji podejmuje lekarz, a nie rodzina. I skoro lekarz taką decyzję podjął, to widocznie miał ku temu powody.

- Dlaczego lekarz wezwał do szpitala policję? - Widocznie osoby te zakłócały porządek na oddziale.

- Dlaczego kobiecie podano haloperidol, bez pytania czy nie jest w ciąży, czy ma zdrowe serce, czy nie jest uczulona na lek, czy cierpi na jaskrę, czy choruje na chorobę Parkinsona...? - To najbardziej bezpieczny lek w psychiatrii, również dla kobiet w ciąży.

- Barbara W. twierdzi, że jeszcze na drugi dzień nie wiedziała, co się z nią dzieje. Tak była otumaniona. - Gdyby coś z pacjentką się działo, to odesłano by ją tam gdzie trzeba.

- Ta kobieta zasłużyła na takie traktowanie? - Niech pani nie mówi "zasłużyła", bo to niestosowne określenie. Zaszły przesłanki ku temu, by przymusowo zatrzymać ją w szpitalu. Wolę taką osobę zatrzymać, niż mieć potem sprawę karną w prokuraturze za zaniedbanie. Zapewniam panią: w żaden sposób nie zostało naruszone prawo tej osoby. Zrobiłabym to samo, co lekarz na dyżurze.

- Skoro ta pani stwarzała, ponoć, zagrożenie dla siebie, to dlaczego lekarz nie nakazał przymusowego dowiezienia jej do Ciborza, gdy uciekła ze szpitala? - A co, mamy tę panią szukać?! Lekarz zgłosił na policję jej porwanie i konieczność dalszego leczenia. Dodam również, iż skierowaliśmy doniesienie do prokuratury na agresywne zachowanie rodziny podczas ucieczki tej kobiety ze szpitala. Sprawa jest w toku.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska