Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Winogadanie

Alicja Bogiel
Zielonogórskie wino już jest. Teraz jeszcze potrzebna jest zgoda Zyty Gilowskiej, by można było je sprzedawać. Chociażby z beczek.
Zielonogórskie wino już jest. Teraz jeszcze potrzebna jest zgoda Zyty Gilowskiej, by można było je sprzedawać. Chociażby z beczek. fot. Paweł Janczaruk
Święto miasta z prawdziwego zdarzenia organizuje się rok. Chociaż można zrobić Winobranie takie jak zwykle - w trzy miesiące.

I chyba na tę wersję postawiły obecne władze miasta. One same jednak twierdzą, że będzie inaczej i super.

Już od kilku tygodni słychać, że władze miasta przymierzają się do przetargu na Winobranie. Ale tylko słychać, konkursu nie ma. Za to w środę urząd miejski zaprosił do magistratu "wszystkich świętych", by porozmawiać o tym, co powinno się znaleźć w dokumentach przetargowych. Czyli jakie powinno być Winobranie.

Na spotkaniu wiceprezydent Mariusz Woźniak wysłuchał koncertu życzeń i zażaleń:

  • żeby były imprezy dla wszystkich grup wiekowych
  • żeby jarmark miał inny charakter
  • żeby go przenieść w inne miejsce
  • żeby więcej było imprez sportowych i żeby były w centrum miasta
  • żeby było to w końcu Winobranie...
    Takich "żeby" było sporo. Uczestnicy spotkania dostali też ankiety, które mają wypełnić i odesłać. Data konkursu jednak nie padła. Ani informacja, jaki władze miasta mają pomysł na Winobranie.

    - Cenne spotkanie, wcześniej takich nie było. Dobrze, że ktoś chce posłuchać naszego zdania - ocenia Jerzy Nowak, restaurator z Blues Expressu. - Może faktycznie późno. Ale lepiej późno niż wcale.

    Mocny akcent

    Chyba jednak szkoda czasu na gadanie, bo przetarg czy też konkurs trwać może nawet dwa miesiące i zwycięzca będzie miał mało czasu na organizację imprezy. - Koncert wielkiej gwiazdy rezerwuje się zwykle rok wcześniej - mówi jeden z organizatorów dużych imprez plenerowych.

    - Niekoniecznie, we wrześniu znani wykonawcy mają już mniej wypełnione terminarze - odpowiada M. Woźniak.

    Jak zapowiada wiceprezydent, władze miasta zamierzają nawet zapytać zielonogórzan, jaką gwiazdę chcą gościć w Winobranie. - Będzie sonda internetowa - mówią w urzędzie.

    Ciekawe, czy mieszkańcy trafią akurat w tę gwiazdę, która we wrześniu będzie miała wolne...

    - Niekoniecznie muszą być wielkie koncerty, by Winobranie było udane - przekonuje Jarosław Owsiany, który zamierza startować w przetargu na organizację święta. - Jakby przyjechał Władysław Bartoszewski i rozmawiał o winie, to byłoby to też wydarzenie!
    -
    Wiceprezydent chyba jednak myśli o innym rodzaju rozrywki. - Chcielibyśmy zacząć święto i zakończyć jakimś mocnym akcentem. Mamy nawet pewne pomysły na show - zdradza.

    Konkretne projekty mają być w przyszłym tygodniu. Wtedy powstać ma specyfikacja przetargowa i ogłoszony zostanie konkurs. Chętnych podobno już jest sporo, również spoza Zielonej Góry.

    Kiedy poznamy organizatora Winobrania? - Prawdopodobnie za miesiąc - ocenia M. Woźniak.
    A może jednak po kłótniach i protestach za dwa? - Zobaczymy - odpowiada wiceprezydent.

    Koniec pikowanych staników

    Chociaż władze miasta nie chcą na razie zdradzić, jakie konkretnie pomysły mają na wrześniowe święto, wydaje się, że kilka zmian na pewno będzie. Między innymi handlowych. Wszyscy narzekają, że jarmark w centrum miasta nie powinien mieć charakteru odzieżowego targowiska. - Trzeba zerwać z ideologią pikowanych staników w centrum - podkreśla J. Nowak. - To powinna być ulica artystyczna.

    - Są miejsca, gdzie można umieścić handel odzieżowy, też w śródmieściu, ale niekoniecznie na al. Niepodległości - dodaje J. Owsiany.

    Czyli gdzie? W urzędzie nie chcą na razie zdradzić. - Mamy kilka pomysłów - mówi M. Woźniak. - Nie może być tak, że część mieszkańców wyjeżdża z miasta w Winobranie, bo drażnią ich winobraniowe imprezy.

    Nie wiadomo też, czy wesołe miasteczko nie powędruje też w inne miejsce.

    Z winem do ministerstwa

    Środowe spotkanie nie przyniosło żadnych konkretnych ustaleń. Bo podobno nie miało. Ale w jednym wszyscy byli zgodni. Winobranie powinno być w końcu z winem. Naszym, zielonogórskim.

    Na co się nie zapowiada. Potrzebna byłaby bowiem zgoda ministerstwa finansów na sprzedaż trunków bez akcyzy i składów celnych, a w ministerstwie tym tematem bynajmniej się nie interesują. Zielonogórscy winiarze zaprosili tydzień temu przedstawicieli ministerstwa na spotkanie. Nikt nie przyjechał. - Jak jedziemy do Warszawy, też zapraszamy przedstawicieli fiskusa i też nikt nie przychodzi - przyznają winiarze.

    - Dlatego uważam, że w końcu sprawą powinny się zająć władze miasta - mówi wiceprezydent Woźniak. - Właśnie umawiam się na spotkanie w ministerstwie w tej sprawie. Chcemy doprowadzić do tego, że podczas święta miasta można będzie sprzedawać z beczek bez akcyzy. Jest taka możliwość prawna. Wystarczy że minister Zyta Gilowska wyda rozporządzenie.

    Jak nie wyjdzie w ministerstwie, rozpatrywane są podobno inne pomysły. Chociażby ten - oficjalnie tylko częstujemy winem, a pieniędzy zbieramy do skarbonki, na stowarzyszenie winiarskie. Albo... - Można sprzedawać nawet wina morawskie czy inne - uważa J. Nowak. - Ważne, by było to święto wina, nie piwa.

    Wygląda na to, że władze miasta faktycznie myślą o małej rewolucji winobraniowej. Ale jeśli chcą ją wprowadzić w życie, mają mało rewolucyjne tempo.
  • Dołącz do nas na Facebooku!

    Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

    Polub nas na Facebooku!

    Kontakt z redakcją

    Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

    Napisz do nas!
    Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska