Wioletta Kutrowska zaprosiła nas do swojej hurtowni. W ogromnej hali zobaczyliśmy tysiące świeżych kwiatów oraz mnóstwo najróżniejszych dodatków i gadżetów. - Moje główne zajęcie to obsługa ślubów - mówi. - Dekoruję sale, samochody nowożeńców, tworzę dekoracje kościoła ze sztucznych i ciętych kwiatów, przygotowuję kwiatowy wystrój stołów. A oprócz tego prowadzę razem z mężem hurtownię. Właściciele kwiaciarni znajdą u mnie wszystko.
Zanim jednak Wioletta zajęła się "ślubno-kwiatowym" biznesem, przebyła długą i niełatwą drogę. - Studiowałam w Zielonej Górze pedagogikę - wspomina. - Po skończeniu studiów postanowiliśmy wyjechać z mężem do Niemiec. Mieliśmy tam dobrych znajomych, którzy znaleźli nam legalną pracę.
Do Niemiec jeździli przez pięć lat. Z przerwami, bo w tamtych czasach co kilka miesięcy trzeba było wrócić do Polski i znów starać się o wizę. Co tam robili? Wszystko, co się dało. I nie wybrzydzali.
Niemcy za wzór
Gdy wrócili na dobre, kupili mieszkanie, a potem rozejrzeli się za pracą. Wioletta najpierw pracowała w firmie handlowej, potem spedycyjnej. - Dopóki siedziałam na spedycji - podobało mi się - opowiada. - Ale gdy zostałam asystentką prezesa, doszłam do wniosku, że muszę znaleźć sobie inne zajęcie.
W tamtych czasach w Polsce niewiele się działo w branży weselnej. Za to w Niemczech nowożeńcy mieli w czym wybierać. Wioletta doszła do wniosku, że tworzenie ślubnych dekoracji ma przyszłość także u nas. A że miała do tego smykałkę, postanowiła spróbować.
- Pierwszą kompozycję zrobiłam ze sztucznych kwiatów kupionych na poznańskiej giełdzie - wspomina. - W mieszkaniu, w bloku. Po niej przyszła kolejna. W tamtych czasach obsługiwałam głównie znajomych.
Porzuciła pracę
Ponieważ zamówień było dużo, Wiolecie coraz trudniej było łączyć obie prace. Do południa w tygodniu była asystentką, wieczorami i w weekendy pracowała nad dekoracjami. Zaczęła ozdabiać nie tylko kościoły, ale także samochody i stoły. Robiła też ślubne wiązanki.
- Nie było innego wyjścia - mówi. - Porzuciłam pracę i wynajęłam pomieszczenie w centrum miasta, bo w mieszkaniu przestałam się mieścić. Otworzyłam kwiaciarnię, którą prowadziłam około trzech lat.
Mimo że interes szedł dobrze, Wioletta nie osiadła na laurach. Trafiła się okazja, by otworzyć hurtownię kwiatów, więc to zrobiła. - Pracy w hurtowni było jednak tak dużo, że mąż postanowił mi pomoc - opowiada. - Był wtedy kierownikiem salonu samochodowego. Zrezygnował z tej pracy.
Mają w czym wybierać
Wioletta wpadła też na pomysł, by wydawać gazetkę reklamową "Ślub twoich marzeń". To bezpłatne wydawnictwo dla młodych planujących ślub, w którym można znaleźć oferty kwiaciarni, zakładów krawieckich, restauracji, fotografów, cukierni, czy gabinetów kosmetycznych. Gazetka leży w Urzędzie Stanu Cywilnego, biurach parafialnych, poradniach rodzinnych. Dociera także na każdy przedmałżeński kurs. Firmy się reklamują, a przyszli nowożeńcy nie czują się zagubieni. I mają w czym wybierać.
Co teraz? - Za dwa tygodnie mam zamiar otworzyć kwiaciarnię w jednym z zielonogórskich hipermarketów - mówi z dumą Wioletta. - Mam nadzieję, że będzie inna, niż wszystkie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl
- Polski samolot musiał nagle lądować na Islandii. Nerwowa sytuacja na pokładzie
- Gwiazdy „Pulp Fiction” na 30. rocznicy premiery filmu. Niektórych zabrakło
- Kokosanka pingwinem roku. Ptak z gdańskiego zoo bije rekordy popularności
- Sto dni do rozpoczęcia Igrzysk Olimpijskich w Paryżu. Co mówią mieszkańcy Paryża?