Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czek bez pokrycia

RENATA WCISŁO
Cud w Brodach! - mówili ludzie, gdy nowy właściciel pałacu zmieniał ruinę w okazałą rezydencję. Nie zawsze jednak za swoje pieniądze. Darmo szukają go teraz wierzyciele i komornicy. Wójt Brodów Żarskich zaniechał pościgu. Dariusz Tymejczyk jest bowiem nieuchwytny.

- Nie ma go w Brodach, komórki nie odpowiadają - mówi wójt Zbigniew Wilkowiecki. Mieszkająca w oficynie pałacu matka Dariusza Tymejczyka niechętnie mówi o synu. - Nie ma go w kraju - ucina krótko rozmowę. Gdzie jest? Twierdzi, że nie wie.

Czek bez pokrycia

Prawie 30 tysięcy złotych plus odsetki - tyle winien jest "magnat z Brodów" firmie Romadex, która wyremontowała pałacowe dachy.
- Na początku płacił, choć z opóźnieniem. Zwrócił pieniądze za wycinkę drzew, za drobne remonty w oficynach, za remont kominów, dachu w bocznym skrzydle - opowiada szef żagańskiej firmy, Daniel Oleksy. - Kiedy otrzymał kredyt z banku, kazał nam wycenić dach w budynku głównym. Oszacowaliśmy koszty na 200 tys. zł. Nie miał tylu pieniędzy, więc tylko zabezpieczyliśmy dach. Był grudzień 2000 roku.
Do tej pory właściciel Romadexu nie otrzymał 30 tys. za robociznę. Przez cztery miesiące Dariusz Tymejczyk mamił go obietnicami szybkiej spłaty długu. Wreszcie, w marcu ub.r. wystawił czek na 31.262 złotych.
- Czułem się jak przestępca, kiedy w banku okazało się, że czek nie ma pokrycia. Oszukał mnie - opowiada Daniel Oleksy. - W tym samym czasie Dariusz Tymejczyk chwalił się swoim nowym samochodem, volkswagenem golfem. Potem coraz trudniej było się z nim skontaktować. Zmieniał komórki. Sprawa długu trafiła do sądu.
Jeszcze miesiąc temu szef Romadexu rozmawiał telefonicznie z Dariuszem Tymejczykiem. "Pan z pałacu" obiecywał wypłacić należność do 15 marca br. Jak obiecywał, tak zniknął.
Z panem z Brodów sądził się także właściciel Przedsiębiorstwa Handlowego Adamus z Gubina. Wygrał i odzyskał dług. Z kolei Czesław Chabiniak nie ma już siły upominać się o pieniądze. Na 18 tys. złotych wycenił wykonanie instalacji gazowej w oficynie pałacu. Udało mu się wyegzekwować tylko 15 tys. Z trzema tys. dał już sobie spokój. Właściciel schedy po Brűhlach winny jest pieniądze także gminie Brody. Na spłatę kredytów czekają również banki w Zielonej Górze i Gorzowie.
- Latem 2000 roku w pałacu pracowało też kilku Ukraińców. Wykonywali prace murarskie. Pracowali na czarno - mówią w Romadexie. - Ciekawe, czy otrzymali zapłatę.
To nie jedyne grzechy Dariusza Tymejczyka. Wojewódzki konserwator zabytków, Iwona Peryt-Gierasimczuk niejednokrotnie interweniowała w sprawie remontu pałacu. Właściciel przeprowadził bowiem nielegalną wycinkę zabytkowych drzew w pałacowym parku. Sprawa trafiła do prokuratury.
- Oskarżano go również o pozyskiwanie z nich drewna i robienie na tym interesów - mówi prokurator Kazimierz Rubaszewski.
Prokuratura przekazała sprawę do sądu. Wykonanie prac na rzecz gminy - taką karę za dopuszczenie się samowoli nałożył na Dariusza Tymejczyka wymiar sprawiedliwości.
- Na początku byliśmy szczęśliwi, że ktoś zajął się pałacem - opowiada Wanda Janowska, starszy specjalista do spraw ochrony dóbr kultury powiatu żarskiego. - Nie wszystkie prace remontowe wykonywano jednak zgodnie z projektem zatwierdzonym przez konserwatora zabytków. Bez naszej akceptacji zmieniono na przykład stolarkę okienną. Kiedy okazało się, że to nie jedyne nadużycia podczas renowacji pałacu, wstrzymaliśmy wykonywanie prac remontowych pod groźbą sądu.

Fatum nad pałacem

- Nowy pan pałacu, będzie kolejne nieszczęście - mówi się w Brodach. Ponoć to kara za niecne występki budowniczego rezydencji - hrabiego von Brűhla. Magnat-intrygant budził powszechny brak sympatii. Pałający nienawiścią do niego Fryderyk II, 1 września 1765 roku nakazał podpalić pałac. Tak skończyły się czasy świetności rezydencji. Drugi raz płonęła w 1920 roku. Po wojnie pałac przeszedł częściową renowację. W 1992 roku trafił w ręce Polaka mieszkającego w RPA. Nowemu właścicielowi marzyła się w Brodach fabryka szampana, rozlewnia win gronowych. Nieszczęście wciąż nie opuszczało pałacu. Nowy gospodarz interes zamierzał bowiem oprzeć na układach politycznych. Nie udało się.
Wreszcie, w 1997 roku w Brodach pojawia się Dariusz Tymejczyk. Snuje wizję szybkiej renowacji siedziby Brűhlów. Rozpoczyna remont dwóch bocznych skrzydeł pałacu. Powstają sale bankietowe, apartamenty, sauna, jacuzzi. Organizowane są tutaj konferencje, bale. W pałacu goszczą znani i bogaci, jednak nie tak często, jakby chciał właściciel włości.
- Mocno się przeliczył - wyjaśnia Grzegorz Kuśnierz, pracownik pałacu. - Spływające z imprez pieniądze nie wystarczały na spłacenie długów za remonty, a wciąż rozpoczynał nowe prace i zatrudniał kolejne firmy do renowacji obiektu.
W czerwcu ub.r. chwalony przez media Dariusz Tymejczyk przedstawia kolejne plany: budowę basenu, kortów tenisowych, remont głównego, najbardziej zniszczonego budynku, gdzie znaleźć mają się apartamenty dla prezydentów. Sam zajmuje się ponoć finansami, pragnie więc założyć w Brodach Centrum Biznesu. Tylko nieliczni wiedzą, że ma już poważne zaległości finansowe, a jego długami zajęły się sądy.

Andrzej z Hamburga

Zainteresowanie posiadłością w Brodach wzrasta z początkiem marca br., kiedy wójt ogłasza, że: Pałac ma nowego właściciela. Andreas Oczadły, biznesmen z Niemiec przedstawił nam już plany zagospodarowania rezydencji. Chce inwestować!
Grzegorz Kuśnierz, pracownik pałacu na pytanie o nowego właściciela wyraża zdziwienie. Zaprzecza, by posiadłość przeszła w ręce znanego w Brodach Andreasa Oczadłego.
- Andreas właścicielem? Andrzej, nasz Andrzej? A to się ucieszy, jak usłyszy, że wójt tak powiedział!
W rozmowie telefonicznej Andreas Oczadły faktycznie zaprzecza, jako byłby nowym właścicielem rezydencji Brűhlów. Ale przyznaje, że firma, której jest współwłaścicielem, zamierza rychło przejąć posiadłość. Dariusz Tymejczyk prawdopodobnie będzie udziałowcem w spółce.
Co stanie się wtedy z długami niegospodarnego pana? Zainteresowani szacują, że mogą one sięgać nawet trzech milionów złotych.
- Skąd ta kwota? - pyta Andreas Oczadły. - Takie sprawy to tajemnica. Rozmawiamy z bankami w Zielonej Górze oraz w Gorzowie Wielkopolskim, w których Dariusz Tymejczyk zaciągnął kredyt. Chcemy spłacić jego zobowiązania finansowe. Sami jednak nie możemy doliczyć się tych długów. Wpadł w zaległości, ale włożył też w pałac sporo własnych pieniędzy.
Wierzycieli interesują jednak tylko długi. Wśród nich są małe firmy, dla których kilkadziesiąt tysięcy złotych oznacza być albo nie być. Ich właściciele obawiają się, że przez pokrętne interesy Dariusza Tymejczyka pójdą z torbami.
- Powinni być spokojni - zapewnia wójt. - Pan Andreas jest zakochany w pałacu. To przyjaciel pana Tymejczyka, widywany z nim w Brodach nie od dziś.
Wójt Wilkowiecki jest oczarowany Oczadłym i niemiecką firmą. - To rzetelna spółka - twierdzi. - Znana na rynkach niemieckim, kubańskim. Wiem o tym z obserwacji.
Dlatego wystarczyło mu jedno spotkanie w gminie z Andreasem Oczadłym, by nabrał całkowitego zaufania do inwestora z Hamburga. Co do przejęcia pałacu, nie widział aktu notarialnego, ale wierzy biznesmenowi na słowo. Zaufał przyjacielowi Dariusza Tymejczyka, choć obecnego właściciela pałacu znaleźć nie może. Zaufał, bo Anderas Oczadły obiecywał, że będzie lepiej. Uwierzył na piękne oczy?
- Można to tak nazwać - kwituje wójt.

Licytacja włości

Jednak po niemal miesiącu od obwieszczenia wójta, pałac wciąż nie zmienił właściciela. Tymczasem komornicy zajęli się już ściąganiem pieniędzy od Dariusza Tymejczyka. Pierwsza licytacja ruchomości znajdujących się w pałacu nie udała się. Nikt ich nie kupił. Po raz drugi poszły pod młotek w ubiegły piątek. Wyposażenie pałacu zostało sprzedane. Mimo tego pieniędzy nie wystarczy na spłatę wszystkich długów. Dlatego niebawem odbędzie się licytacja pałacu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska