Języka najlepiej uczyć się w praktyce. Dlatego studenci filologii włosko-niemieckiej i niemiecko-włoskiej wybrali się do pizzerii Verona. Chodziło o to, by sprawdzić umiejętności językowe i dowiedzieć się, jak powstaje włoska pizza. W roli nauczyciela wystąpił Mariusz Cyrko, właściciel pizzerii, pasjonat kuchni. Ksywka: senioro pomidoro. Fachu uczył się we Włoszech. Jak prawdziwy pizzaiolo tłumaczył tajniki idealnego ciasta. Od czasu do czasu wrzucając włoskie słówka.
- Receptura jest prosta. Acqua (woda - red.), lievito (drożdże - red.). Trochę soli, trochę cukru oraz... farina! (mąka - red.). Wrzucamy do maszyny, dolewamy oliwy. I ciasto się wyrabia. Gdybym sam miał to robić, wyglądałbym jak bokser. Musiałbym mieć muskuły jak Schwarzenegger. Resztę robię już manualnie, tymi rączkami - pan Mariusz wyciąga przed siebie dłonie. Wielkie jak bochny chleba przyzwyczajone są do ciężkiej pracy. - Mój rekord to pół tysiąca pizz w jeden dzień. Piekłem je wspólnie z kolegą. Sam robię ok. 200. Wieczorem rąk nie czuję - zdradza.
Po 30 minutach pizzerię przepełnił cudowny zapach. Zaczęło się wyciąganie talerzy, kompletowanie sztućców, nalewanie napojów do szklanek. Zrobiło się gwarno jak we włoskiej restauracji. Pizzaiolo pizzę wyciągał z pieca, podawał ją nad głowami, studenci kroili w trójkąty. - Ma ktoś ketchup? - zapytał ktoś. Włoski nastrój prysł.- Co? Ketchup?! Włosi nie używają ketchupu. To profanacja! - zaznajomieni z kulturą Włoch nie kryli oburzenia.
- Myślę, że ten ktoś nie zaliczy sprawdzianu - żartom nie było końca. Choć trzeba było zachować powagę. Bo po konsumpcji czekał sprawdzian ze słówek.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?