Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pacjent bez adresu nie może iść do domu

Janczo Todorow 68 363 44 99 [email protected]
Pielęgniarka Małgorzata Gaca wykonuje kolejny zabieg na Janie W.
Pielęgniarka Małgorzata Gaca wykonuje kolejny zabieg na Janie W. Janczo Todorow
Lekarze i pielęgniarki ze 105 szpitala wojskowego mają wielki problem. Bezdomnego pacjenta, bez ubezpieczenia nie ma dokąd wypisać. A mężczyzna potrzebuje opieki i nie potrafi sam o sobie zadbać.

Pod koniec listopada do wojskowej lecznicy pogotowie przywiozło 63-letniego Jana W., który doznał udaru mózgu. Jego stan lekarze określali jako krytyczny. Jednak chorego udało się uratować go i przywrócić do życia. Mężczyzna nadal przebywa na oddziale neurologii. W ostatnich dniach służby szpitalne rozpoczęły starania o umieszczenie pacjenta w innej placówce, gdyż nie wymaga już leczenia szpitalnego, a jedynie opieki i rehabilitacji. - Ten człowiek nie jest w stanie funkcjonować samodzielnie. Kontaktowaliśmy się z opieką społeczną w Żarach - mówi Barbara Stolarska, zastępczyni pielęgniarki oddziałowej na neurologii. - Będą się starali znaleźć dla niego jakieś miejsce.

- Kiedy zabieramy pacjenta z ulicy, nie pytamy czy jest ubezpieczony, albo czy jest bezdomny, a staramy się go ratować - zapewnia Waldemar Sobański, ordynator oddziału neurologicznego. - Dopiero potem pojawiają się kłopoty. Bo nie jest tutaj zameldowany, albo nie ma kontaktu z rodziną. Nie jest to pojedynczy przypadek, gdyż przez nasz powiat prowadzą drogi z Niemiec w głąb kraju. Nasza rola się kończy na tym, gdy pacjent zostanie uratowany.

- Nie możemy człowieka wypisać i wystawić za bramę - mówi Marek Femlak, zastępca dyrektora wojskowej lecznicy. - Albo pod śmietnik, skoro jest bezdomny i nie ma zameldowania. Tym bardziej w środku zimy. Jest to po prostu nieludzkie i nie możemy tego zrobić. Z drugiej strony ten pacjent zajmuje łóżko, które powinno być już zwolnione, bo jest potrzebne innym, ciężko chorym.

Administracja szpitalna skontaktowała się z NFZ na Śląsku, bo tam ostatnio był zameldowany pan Jan. - Dowiedzieliśmy się jedynie, że tam jest ruina, w której nie można zamieszkać - dodaje W. Sobański. - A kontaktu z rodziną nie ma.

- Ten pacjent nie jest naszym klientem - ucina Stefan Łyskawa, kierownik Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. - Nie znam tej sprawy i nie wiem kto z moich pracowników rozmawiał ze szpitalem. Lecznica powinna umieścić mężczyznę w zakładzie opieki leczniczej. My nie możemy ponosić kosztów za kogoś, kto nie jest z naszego terenu. Możemy jedynie skontaktować się z ośrodkiem pomocy społecznej na Śląsku. To nie jest sprawa pilna, mężczyzna ma na razie dach nad głową i zapewnioną opiekę, a także ma co jeść.

W szpitalu głowią się, co zrobić z tym fantem. Bo człowiek bez dochodów, ubezpiecznia i meldunku nie ma szans na przyjęcie do ZOL. - To jest skandal - denerwuje się M. Femlak. - Szpital jest od leczenia, nie możemy trzymać pacjentów w nieskończoność bez potrzeby. Liczymy jednak na to, że żarski nam MOPS pomoże.

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska