Rok temu Andrzej Iwanicki został okrzyknięty w naszym plebiscycie „Menedżerem Roku”. Teraz kapituła przyznała mu tytuł „Człowieka Roku Krono 2016”!
Pan Andrzej szczerze się tego nie spodziewał. Nie lubi być na świeczniku. – Zdaję sobie sprawę, że nie jestem już anonimową osobą, ale zawsze lubiłem działać bez rozgłosu i błysku fleszy. Jak widać, nie za bardzo się da – śmieje się.
Iwanicki wręcz urodził się do pracy i biznesu. Zapytany wprost o to, czy ma jakieś zainteresowania bądź hobby, ma spore trudności z odpowiedzią.
– Obecnie na hobby nie mam czasu. Jego sporą część poświęcam firmie, którą prowadzę, oraz rodzinie – stwierdza biznesmen.
Przyznaje, że nawet w młodości nie miał hobby. – To były inne czasy. Praktycznie każdy prowadził w domu małą gospodarkę rolną. Pomagałem rodzicom, doiłem krowy. Nie było zbyt wiele czasu na przyjemności. Jak każdy dzieciak, czasami poszło się z kolegami pokopać piłkę, ale to właściwie tyle – wspomina.
Był wychowywany w licznej rodzinie. Rodzice nauczyli go pracowitości.
– Do tego stopnia, że przez długi czas wszystko chciałem robić sam. Mieć nad każdym elementem pieczę, nadzorować. Później nauczyłem się tego, że tak się nie da – nie ukrywa.
Obecnie z sukcesami prowadzi zakład zajmujący się m.in. produkcją mebli, który jest na rynku od 1988-1989 roku. Założył go wraz z bratem Zbigniewem, który niedawno zmarł. Od lipca 2015 roku zakład podzielono na dwie części. Jedną prowadzi pan Andrzej, a drugą dzieci zmarłego wspólnika. – Oczywiście współpracujemy ze sobą i staramy się rozwijać działalność – zaznacza Iwanicki.
I to faktycznie widać. W tej chwili osią produkcji zakładu w Gubinie są rynki zagraniczne. Głównie Niemcy, Austria, Czechy, Słowacja, Holandia i od tego roku Szwajcaria.
– Ostatni z wymienionych krajów sprawia nam trochę problemów w sprawach celnych, a to dlatego, że Szwajcaria nie jest w Unii. Myślę jednak, że jak wszystko się uda, to będziemy mogli rozwijać się jeszcze bardziej – ma nadzieję przedsiębiorca.
Zwraca uwagę nie tylko na sytuację na rynku zagranicznym, ale także rodzimym. Wkrótce firma ma zamiar podpisać umowę z jedną z polskich sieci. – W tym roku chcemy powrócić na krajowe podwórko. Sytuacja w Polsce się zmieniła, ludzie mają pracę, zarabiają. Firmy mogą się tutaj rozwijać – ocenia Iwanicki.
Czy zakład w Gubinie w niedalekiej przyszłości się rozszerzy? Właściciel przyznaje, że przynajmniej na razie nie ma takich planów.
– Obecnie chcemy się skupić na naszym transporcie. Zamierzamy wymienić ciężarówki Euro 5 (blisko 20 sztuk), które są obciążane wysokimi kosztami na zagranicznych drogach – tłumaczy Iwanicki.
Zdradza jednak, że są przymiarki do tego, by otworzyć zupełnie nową gałąź w zakładzie. Mianowicie produkcję łóżek. – To na razie bardzo dalekosiężne plany. Chcemy spróbować i jeśli nasze produkty się przyjmą, to wtedy podejmiemy decyzję o tym, czy budować kolejną halę produkcyjną – mówi biznesmen.
Jeśli do tego dojdzie, zakład będzie potrzebował dodatkowych pracowników. I to bardzo wielu. – Do tego jeszcze daleka droga i jeszcze nie ma co rozmawiać o szczegółach – ucina.
Iwanicki z sukcesami prowadzi firmę, która świetnie się rozwija, ale nie dlatego został „Człowiekiem Roku”. Największe wrażenie robi jego działalność społeczna. Wspiera wiele miejscowych klubów sportowych, stowarzyszeń, akcji i inicjatyw, które naprawdę trudno zliczyć.
W samych superlatywach wypowiada się o nim Kamil Kuśnierek ze Stowarzyszenia Esquadra, które organizuje akcje charytatywne i społeczne. – Ogromnie cenię pana Andrzeja Iwanickiego za to, że jego życie nie opiera się tylko na obecności w strefie ekonomiczno-gospodarczej, ale jest on stale obecny w strefie kulturalno-społeczno-sportowej miasta i gminy Gubin. Pomaga stowarzyszeniom, inspiruje przedsiębiorców, wspiera projekty miejskie i inicjatywy społeczne. Pan Andrzej dba o tych, którzy pomocy potrzebują, i regularnie wspiera tych, którzy pomoc potrzebującym organizują – chwali Kuśnierek.
Podobnie uważa kapitan zespołu piłkarskiego Carina Gubin, również wspieranego przez Iwanickiego. – Bez niego nie byłoby tego klubu, a także wielu innych grup. Gubin byłby bez niego biedniejszym miejscem – nie ma wątpliwości Przemysław Fiedorowicz.
Mimo to pan Andrzej pozostaje skromny. – Jest tutaj wielu ludzi, którzy wspomagają różne lokalne akcje. Ponadto nie byłoby czego wspierać, gdyby nie osoby, które organizują wspaniałe inicjatywy – zaznacza.
– Uważam, że jeśli ktoś ma możliwość pomagania, to powinien to robić. Wspieram stowarzyszenia, które robią coś pożytecznego. Do tego pomagam naszym sportowcom. Dzięki temu nasza młodzież może pożytecznie i zdrowo spędzać czas, zamiast marnować go przed komputerem – zauważa przedsiębiorca z Gubina.
Czytaj też: Człowiek Roku Krono 2016 - gala wręcznia nagród
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?