MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Aktor Jacek Zienkiewicz swój podwójny jubileusz świętuje w rodzinnej Zielonej Górze

Redakcja
Jacek Zienkiewicz w spektaklu „Donna Kamelia”.
Jacek Zienkiewicz w spektaklu „Donna Kamelia”. Jacek Bassa/ Teatr Na Pustej Podłodze pamięci Tadeusza Łomnickiego
W Lubuskim Teatrze zobaczymy Jacka Zienkiewicza w monodramie „Donna Kamelia”, w reżyserii Waldemara Matuszewskiego.

Jacek Zienkiewicz na jeden wieczór wraca na deski Lubuskiego Teatru. 16 czerwca o 19.00 (bilety: 30 zł) zobaczymy go w monodramie „Donna Kamelia” według opowiadania Stanisława Kowalewskiego.

Tego wieczoru Jacek Zienkiewicz (urodzony w Zielonej Górze 16 czerwca 1976 r.) będzie świętował swoje 40 urodziny oraz 15-lecie pracy scenicznej. Absolwent Państwowego Studium Wokalno-Aktorskiego im. Danuty Baduszkowej w Gdyni (2001) przez szereg sezonów występował w Lubuskim Teatrze. Tu odebrał statuetkę Leona dla najpopularniejszego aktora w sezonie 2002/2003.

Monodram „Donna Kamelia” (premiera: Brwinów, 2 kwietnia 2016 r.) powstał pod szyldem stowarzyszenia Teatr Na Pustej Podłodze pamięci Tadeusza Łomnickiego. Spektakl wyreżyserował Waldemar Matuszewski - dyrektor artystyczny Lubuskiego Teatru w latach 1991-1996.

O SPEKTAKLU „DONNA KAMELIA”
Autor „Donny Kamelii” – Stanisław Kowalewski, urodzony w podwarszawski Brwinowie (w roku 1918) i mieszkający tam przez większość swego życia – nazywa stację i peron z czasów swojej młodości - deptakiem, promenadą, oknem na świat. Stacja była miejscem marzeń, punktem na linii dążącej do cudownej nieskończoności, do której pędziły ekspresy Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej. Była miejscem przechadzek i schadzek. Jej peron - drobniutkim wycinkiem bezkresnej linii, która kusi i porywa. Był też królestwem Donny Kamelii - tutaj potrafiła skusić i zawładnąć każdym mężczyzną, jeśli tylko zechciała.

Opowiadanie powstało wcześniej, niż słynny „Amarcord” Felliniego, ale nasuwa się skojarzenie bogini tej miejscowości, o której marzyła cała męska część populacji miasteczka, z „królową” Gradiscą z tego właśnie filmu. Tam przypływał rozświetlony statek, który gromadził wszystkich mieszkańców na nadbrzeżnej promenadzie, u nas czasem (upragnionym przypadkiem) zatrzymywał się, osadzony w miejscu ramieniem bezwzględnego semafora, międzynarodowy ekspres. I tu i tam otwierało się w sercach mieszkańców, obecnych wtedy szczęśliwym trafem na „deptaku”, czy na promenadzie, „okno marzeń”, mała miejscowość zostawała włączona na ten czas – w linię obiegu wielkiego świata.

Każdy z nas ma potrzebę snucia marzeń o lepszym i większym świecie, niż ten, w którym przyszło mu żyć – czasem rzeczywiście w miejscu zapomnianym „od Boga i ludzi”. Stanisław Kowalewski daje nam szansę marzenia, zaprasza nie tylko do podróży geograficznej (jak w szlagierze: „Zabierz mnie błękitnym ekspresem”), ale też do podróży po bezpowrotnej linii czasu. „Donna Kamelia” nostalgicznie wraca do wczesnej młodości Autora, a więc czasów przedwojennych, opisuje wojnę i bezpowrotne odejście świata, którego fascynujące centrum stanowiła piękna kurtyzana - Donna Kamelia. Ale prawdopodobnie i ona marzyła o udaniu się tam, dokąd ją zapraszała linia drogi żelaznej – np. do jej literackiego pierwowzoru – na spotkanie z „La dame aux camèlias”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska