Przypomnijmy, że wspomniany artykuł ukazał się w "GL" 10 marca. Pisaliśmy w nim, że położone przy drodze nr 3 Jordanowo sprawia przygnębiające wrażenie - za sprawą ruin w sąsiedztwie klasztoru i rozległego gruzowiska po drugiej stronie drogi. Dzięki naszej interwencji hałdy śmieci zostały uprzątnięte, ale zniszczony budynek nadal straszy. Natomiast ludzie zauważają, że sołtys nie interweniuje w sytuacjach, w których powinien to robić.
- Ja tam nie chcę konfliktu, bo w festynach pomagamy jak możemy, dajemy ziemniaki, przecież wieś musi się integrować - zauważa Jan Żodzik. - Ale żal mam do sołtysa, że nie porozmawiał z nami zanim doniósł do gminy, że nasza stodoła się wali i zagraża bezpieczeństwu mieszkańców! Tak się nie robi, to wbrew zasadom dobrego sąsiedzkiego współżycia.
- Postępuje od tyłu. A przecież w takiej miejscowości on sołtys jest dla nas, a my dla niego - dodaje pani Ewa. - I doniesienie złożył nie tylko na moją rodzinę, także na innego mieszkańca wsi, że niby jego garaż jest niebezpieczny. A inspektorzy nie stwierdzili żadnego zagrożenia w tamtym pomieszczeniu, natomiast z nami rozmawiali tak jak on powinien był rozmawiać. I doszliśmy do porozumienia! Że stodołę uporządkujemy i wyremontujemy. I tak też się dzieje.
Żodzikom stodoła spłonęła w 1990 r. Teraz obniżają szczyty, by przywrócić dach, ale nie tak wysoki jak przedtem, bo i po co. Nie będą trzymać tam siana ze względu na niebezpieczeństwo pożarów. - Hala przyda się na maszyny rolnicze, mamy swoich 25 hektarów, poza tym hodujemy zwierzęta, więc budynek na pewno się przyda - przekonuje Łukasz Żodzik, syn gospodarzy.
- A czemu śmietnik pod perełką? - wraca do tematu gospodyni. - Bo sołtys kazał zabrać spod ruin dawnej masarni kontenery na nieczystości! Tam jest parking, zatrzymują się tiry i co kierowcy mają robić z odpadkami?
- To nie było tak. Było zebranie rady sołeckiej, która stwierdziła, że trzeba coś zrobić z walącą się stodołą. Że pijacy tam chodzą, dachówki lecą na sąsiednie podwórko, a w środku belki wiszą. I że trzeba coś z tym zrobić. Szczerze mówiąc nawet nie wiedziałem, że to ich, a decyzję podjęła rada - tłumaczy Zdzisław Misiak, sołtys, który ma żal do Żodzików tak jak oni do niego: - Nie wiem co ja im zrobiłem. Przecież ja za nimi, a oni na mnie! Nie wolno Żodzików ruszyć, bo zaraz jest obraza.
A dlaczego ruina masarni dalej straszy, czy poinformował pan o tym odpowiednie służby? - zapytaliśmy sołtysa.
- W sprawie byłej masarni nie wystąpiliśmy o rozbiórkę - przyznaje Z. Misiak. - Ale obiecuję, że poruszę ten temat gdzie trzeba.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?