MKTG SR - pasek na kartach artykułów

A jednak z klimatem

Renata Ochwat
Przewodniki potrzebne sa nie tylko turystom. Chętnie korzystają z nich gorzowianie Jacek Dubiel i Karolina Pyssa.
Przewodniki potrzebne sa nie tylko turystom. Chętnie korzystają z nich gorzowianie Jacek Dubiel i Karolina Pyssa. fot. Kazimierz Ligocki
Choć w Gorzowie i najbliższych okolicach nie ma za wiele cennych zabytków, kiedy czyta się najświeższe przewodniki, można odnaleźć swoisty klimat.

Mieszkali tu wybitni duchowni, palono czarownice, a pewna mieszczka o mały włos nie wydała miasta oblegającym go Czechom. O tym wszystkim można przeczytać w nowych przewodnikach.

- Ta książka powstała na fali obchodów ubiegłorocznego jubileuszu 750-lecia miasta. Wiem, że gorzowianie lubią czytać o swoim mieście. A ja miałam potrzebę, by o tym napisać - mówi Krystyna Kamińska. Jest autorką wydanego w tym roku świetnego przewodnika "Gorzów Wielkopolski. Przewodnik po historycznych miejscach i dzielnicach" oraz współautorką ubiegłorocznego bedekera "Gorzów Wielkopolski.

Miasto na siedmiu wzgórzach". Drugi autor tej ostatniej książki Zbigniew Rudziński na dniach wydał "Chronione obszary przyrodnicze powiatu gorzowskiego" wraz z mapą po opisywanych przez siebie terenach. A całość uzupełnia też kompletna nowość - mapa "Dookoła Gorzowa Wlkp. na rowerze lub pieszo". Ze wszystkich tych wydawnictw Gorzów jawi się jako ciekawe miejsce.

Ulica w prezencie

Choć w centrum jest trochę ciekawych zaułków, jak choćby ul. Łazienki, warto spojrzeć na ul. Borowskiego na historycznym Nowym Mieście. Nie dość, że kilka razy zmieniano jej nazwę, to jeszcze kryje w sobie romantyczną historię.

Tuż po wojnie była Lipową, potem Żegockiego, a od listopada 1945 r. do 2 lutego 1947 ... Króla Ducha. Nazwa była ślubnym prezentem ówczesnego wiceprezydenta Leona Kruszony dla poznańskiej dziennikarki Natalii Bukowieckiej.

W szlacheckim rodzie Bukowieckich spod Międzyrzecza nader ceniono Juliusza Słowackiego, a poemat "Król Duch" był z kolei ulubionym utworem panny młodej. Ale komunistycznej władzy nazwa nie kojarzyła się z poezją i romantyzmem, tylko z zaświatami i dlatego w 1947 r. nazwano ulicę Krajowej Rady Narodowej. W 1992 r., czyli cztery lata po przełomie demokratycznym, nadano jej imię Edwarda Borowskiego, legendarnego przywódcy gorzowskiej Solidarności.

Warto też wybrać się na zamkniętą kratą uliczkę Lutycką. To jeden z ostatnich reliktów historycznego Starego Miasta. Aby się tam dostać, trzeba przejść ul. Mostową do Spichrzowej i po kilku krokach już wyłania się Lutycka. Można byłoby tam się dostać znacznie prościej, bo od Obotryckiej, ale w przelocie wspólnota mieszkańców zamontowała kratę.

Sznur za zdradę

Bliziutko, bo przy ul. Pionierów stoi najstarszy świecki budynek w Gorzowie. To siedziba cechu rzemiosł różnych. Powstał w latach 30. XVIII wieku, ale zbudowano go na gotyckich piwnicach.

Mieściła się tu mały browar, markowa destylarnia, nawet restauracja. Po wojnie krótko mieszkali tu ludzie, a potem przed kompletną ruiną uratowali go rzemieślnicy. Obok, zasłonięty od ulicy stoi dom z 1908 r. Dziś ma tu siedzibę firma stomatologiczna. Ale warto rzucić okiem na ceglaną fasadę, bo ciekawa.

Jeszcze tylko kilka kroków ul. Warszawską i jesteśmy przy jednej z najpiękniejszych świątyń w mieście. Warto wejść do kościoła p.w. Podwyższenia Krzyża Św. choćby dla przepięknego, oryginalnego wnętrza z bogatymi malowidłami ściennymi, w których motywem dominującym jest krzyż właśnie.

Teraz wracamy do murów obronnych, milczącego świadka trudnych i niespokojnych czasów, w jakich ponad 700 lat temu powstawało miasto. Z nimi też się wiąże romantyczna legenda. Otóż podczas husyckiego oblężenia miasta w latach 1431-32 wśród żołnierzy zwanych wówczas czeskimi Sierotkami był przystojny Polak Władysław.

Tak spodobał się pewnej mieszczce, że chciała intruzom wyjawić wejście do miasta. Sierotki tajną furtką nie weszły, mimo tego zdradziecką kobietę pojmano. Najpierw łamano ją kołem a następnie powieszono na górze wisielców, czyli między ulicami Asnyka, Chopina i aleją Konstytucji 3 Maja. Niektórzy powiadają, że w mgliste noce do dziś pojawia się tam postać dziewczyny w białej sukience, która przekonuje, że nie kierowała się zdradą, a tylko miłością.

Rzeźnicza kapliczka

Gorzów ma sporo nietypowych akcentów plastycznych. Są to kamienie i obeliski poświęcone byłym mieszkańcom, ale też głazy z filozoficznymi pytaniami w stylu "Quo vadis?".

Przy Parku 111 stoi lubiana rzeźba Szymona Giętego a przy katedrze kompletnie pozbawiona wdzięku postać biskupa Wilhelma Pluty. Śfinster ukryty bezpiecznie w krzakach nie starszy już cnotek. Cały czas zachwyca za to Studnia Czarownic. To ostatni ślad tego, że i w naszym mieście palono czarownice, a w rzeczywistości silne, niezależne, mądre i niewygodne ówczesnej władzy kobiety.

Jednak najdziwniejszą ozdobą jest kapliczka Matki Boskiej Rokitniańskiej, jaką przy nieistniejących już zakładach mięsnych, dziś Galerii Askana kazał w końcówce lat 90. wybudować ówczesny dyrektor rzeźni Jan Pasierbowicz. I głuchy był na argumenty, że to nie jest dobre miejsce na kaplicę. Budowla stoi sobie do dziś, kompletnie przez nikogo nie zauważana.

Legend, opowieści i rzetelnych opisów w najnowszych przewodnikach jest jednak znacznie, znacznie więcej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska