- Pracuję w dziale uboju, który przez zarząd został skazany na zagładę. Ale najdziwniejsze jest to, że inna spółka, Serwis Plus, przyjmuje ludzi - zastanawia się Jan. - Boję się, cała załoga żyje w strachu.
Z pracownikami mieliśmy szansę porozmawiać tylko za bramą, ale i tam wzbraniali się przed ujawnieniem swoich personaliów.
- Nam za to grożą wyrzuceniem z pracy, jeśli nie będziemy wyrabiać normy - tłumaczy Jolanta z firmy Serwis Plus, która wykonuje usługi na rzecz Eldrobu i razem z panem Janem czeka na autobus . - Ból w tym, że my za tę samą robotę otrzymujemy znacznie niższe wynagrodzenie, mam miesięcznie jedynie 1.200 złotych.
- Oni pracują za pół darmo! Ja mam 1.800 na rękę, a to tylko dlatego, że u nas działają związki zawodowe - konstatuje Jan, który nie kryje oburzenia: - Nie chcę, by ktoś zmuszał mnie do niewolniczej pracy!
.
- Mamy za sobą prawie 30-letni staż w firmie i jak zwolnią, to kto nas przyjmie? - pytają Elżbieta i Krystyna, które palą papierosy na ławce przed portiernią. - Nie wiemy o co tu chodzi? Pracujemy na garmażerce, ten wydział podobno ma pozostać, ale jak mięsa nie będzie - gdy zlikwidują wydziały uboju i dzielenia - to z czego będziemy robić?
- Na pewno chodzi o związki, chcą je wykończyć - stwierdza po chwili namysłu Elżbieta, która należy do tych branżowych. Przecież zaczęło się od tego, że załoga zażądała podwyżek.
Pada cała branża\
- Od początku roku notujemy straty spowodowane wysokimi kosztami skupu i produkcji mięsa. Tymczasem swoje wyroby sprzedajemy bardzo tanio, od stycznia średnia cena naszych mięs spadła z 8,75 zł do 7,40 zł w kwietniu, i właśnie w tym okresie ponieśliśmy stratę przekraczającą niemal 1,3 mln złotych - informuje Krzysztof Sitarek, prezes zarządu Lubuskich Zakładów Drobiarskich Eldrob SA w Świebodzinie.
Prezes wyjaśnia, że przeanalizował szereg sposobów poprawy sytuacji ekonomicznej firmy: - Tylko głęboka restrukturyzacja poprzez zaprzestanie produkcji w zakresie uboju i rozbioru pozwoli na utrzymanie się na rynku. Jest to dla mnie decyzja bardzo trudna, gdyż wiąże się ze zwolnieniem z pracy 223 osób, a załoga liczy dziś 378 ludzi. Gdy pozwoli na to sytuacja na rynku drobiarskim, spółka wznowi działalność w zawieszonych wydziałach.
Skąd zakład weźmie surowiec nie prowadząc ubojni?
- Jesteśmy częścią Indykpolu, który największy zakład ma w Olsztynie, i cały surowiec, jaki skupujemy na tym terenie, będzie trafiał właśnie tam. Zresztą olsztyński zakład jest bardzo nowoczesny, koszty przerobu są znacznie niższe u nas - odpowiada K. Sitarek. - Chodzi też o to, by zatrzymać przy nas hodowców, bo ci będę tutaj bardzo potrzebni, gdy wznowimy produkcję na zawieszonych wydziałach.
Pracują spokojnie?
- Opinii na temat sytuacji w zakładzie, NSZZ Solidarność nie wydaje - oświadcza Bogusław Motowidełko, szef zakładowej struktury związku. - W tej sprawie konsultujemy się z komisją krajową Solidarności, czekamy na rozmowy z radą nadzorczą i właścicielami. Mam nadzieję, że do spotkania dojdzie w przyszłym tygodniu. Zapewniam, że będę walczył o ludzi.
Eugeniusz Wejdelek, przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników LZD Eldrob broni się przed wypowiedzią w imieniu załogi, lecz w końcu przystaje na spotkanie z dziennikarzem.- Ludzie pracują spokojnie - stwierdza szef związków branżowych. - Zostaliśmy poinformowani, że miejsca pracy zostaną zredukowane o 60 proc. My jednak liczymy na spokojne i rzeczowe negocjacje.
E. Wejdelek uważa, że nieuczciwe jest to, że pracujący na taśmach Eldrobu pracownicy firmy Serwis Plus otrzymują niższe wynagrodzenie. - A tego, że zwierzęta będą transportowane na taką odległość nie rozumiem - przyznaje przewodniczący - przecież koszty będą ogromne! Inne auto zawiezie zwierzęta, a inne przywiezie. Poza tym po drodze indyki będą padały, zwłaszcza zimą i latem.
Jeden za wszystkich
- To będzie koszt świadomie ponoszony przez Indykpol Olsztyn - wyjaśnia prezes K. Sitarek. - Jeśli zaś idzie o firmę Serwis Plus, to korzystamy z jej usług, gdy dostajemy dodatkowe zlecenia i chodzi na przykład o zapakowanie partii 40 ton mięsa. Przecież my nie będziemy zatrudniać ludzi na dwa tygodnie, a potem ich zwalniać, łatwiej takie roboty zlecić firmom zewnętrznym.
- Wyznajemy zasadę, że jeden za wszystkich, wszyscy za jednego - nieoczekiwanie stwierdza Tomasz Banaś, należący do NSZZ Solidarność pracownik działu dzielenia. - Będziemy walczyć o tę pracę, o utrzymanie wszystkich działów. W tej chwili atmosfera w zakładzie jest zła. Ludzie nie mają motywacji.
- Ewentualny strajk ściągnie zakład na samo dno, wtedy będzie za późno na restrukturyzację - ostrzega K. Sitarek. - I z punktu widzenia obowiązujących przepisów strajk będzie nielegalny. Poza tym ciąży na mnie obowiązek zadbania o bezpieczeństwo. Wspomnę tylko, że w firmie znajduje się 28 ton amoniaku. Gdyby majątek trafił w niepowołane ręce, mogłoby dojść do eksplozji. A wtedy mielibyśmy ofiary w promieniu 30 kilometrów.
Krzysztof Fedorowicz
0 68 324 88 19
[email protected]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?