Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

200 pracowników ubojni w Boleminie straci pracę

Henryka Bednarska
Elżbieta Bocianowska zarabiała ponad 2 tys. zł na rękę. Niedawno kupili z mężem skuter, żeby lepiej się dojeżdżało do pracy. - A teraz dostałam wypowiedzenie - załamuje ręce.
Elżbieta Bocianowska zarabiała ponad 2 tys. zł na rękę. Niedawno kupili z mężem skuter, żeby lepiej się dojeżdżało do pracy. - A teraz dostałam wypowiedzenie - załamuje ręce. fot. Krzysztof Tomicz
- Zamknięcie zakładu mnie przeraziło - mówiła nam brygadzistka Elżbieta Bocianowska. W firmie drobiarskiej w Boleminie przepracowała 22 lata. Teraz ubojnia jest likwidowana. Niemieckiego współwłaściciela do cięć zmusił kryzys.

- Dramat! Z dnia na dzień jestem nikim - mówi załamany pan Andrzej. Po 35 latach pracy w ubojni dostał wypowiedzenie. Brygadzistka Bocianowska mówi, że firma przechodziła różne koleje losu, zmieniali się prezesi. - Ale zanim dochodziło do upadłości, widać było, że jest źle. Teraz firma się rozwijała, do ostatniej chwili były inwestycje: nowe nawiewy, sufity na pakowni. I nagle dostaliśmy wypowiedzenia - mówi pani Elżbieta.

Pobrali kredyty bo było dobrze
Piątek, przy zakładzie dwa samochody. Ochroniarze nie wpuszczają nas na teren. Ktoś z biura zabronił. Bo nie ma prezesa, teraz likwidatora. Nie ma też pracowników. Tydzień temu dostali wypowiedzenia. W zakładzie działało kilka spółek, udziałowcem najważniejszej był Niemiec. - Od prezesa firmy wiem, że zdecydował się on na zamknięcie zakładu w Polsce z powodu kryzysu - mówi wójt gminy Deszczno Jacek Wójcicki. Likwidacja ubojni to dla mieszkańców gminy tragedia. Pracowało tam 200 osób, także z sąsiednich miejscowości.

- Co ja mam zrobić?! 35 lat w tym zakładzie, 39 lat pracy w ogóle. Mam 57 lat, kto mnie teraz przyjmie?! I co, pójdę do pośredniaka? Aż wstyd tam iść - mówi pan Andrzej z Bolemina, maszynista chłodniczy. Zarabiał 1,5 tys. zł na rękę, opłacało się, bo robota była na miejscu. - Zostałem na lodzie - stwierdza. Jest kompletnie załamany.

.

- Ludzie pobrali różne kredyty, bo było dobrze. Teraz to problem - mówi Elżbieta Bocianowska. W bramie zakładu pojawia się Stanisław Gil. Jeszcze przykręcał strzemiona, na których wieszało się gęsi. - Mam szczęście, załapię się na wcześniejszą emeryturę - mówi.

Pani Janina (imię zmienione) rozmawia niechętnie. Była w spółce, która sprzątała zakład. Dostawała ponad 900 zł i jakoś sobie radziła. Pracy nie ma od miesiąca. - To cios! Ale nie pójdę i się nie powieszę - rzuca rozżalona. Mówi, że brak pracy strasznie boli. Jest już na zasiłku i szuka nowej roboty. - Nie mogę się poddać - stwierdza 54-letnia kobieta.

Bezrobotnych przybywa

E. Bocianowska (41 lat) też mówi, że jakoś sobie poradzi. Jak inni ,,ze spółki od Niemca'' po wypowiedzeniu dostanie odprawę. - Może w tym czasie znajdę pracę - na twarzy pojawia się cień uśmiechu. Rozgoryczenia nie kryje pani Krystyna, 36 lat w zakładzie na produkcji. - Pójdę na zasiłek. Że miałabym się przekwalifikować? Kto mnie weźmie?! - pyta. I ona, i inny mają nadzieję, że zakład ktoś kupi. I będzie ich potrzebował.

Wójt Wójcicki zapewnia, że gmina będzie szukała inwestora dla zakładu. Na razie szuka dla swoich mieszkańców miejsc pracy w okolicy, także w Gorzowie. - Zapewnimy transport - mówi. Co zwalnianym może zaoferować urząd pracy? - Najpierw rozmowy z doradcami, później zorientujemy się, w jakich zakładach mogliby znaleźć pracę, na końcu złożymy propozycję - informuje Krzysztof Hurka, dyrektor pośredniaka w Gorzowie. I przyznaje, że liczba bezrobotnych rośnie. Tylko w styczniu w urzędzie tych nowych zapisało się aż 1.607. Teraz bezrobotnych w pow. gorzowskim jest już ponad 5 tys. - Dawno tylu nie było - mówi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska